Kontynuuję temat powodzi i przypominam początek poprzedniego mojego tekstu.
„Zacznijmy od błędnego założenia, którym jest nieuchronność powodzi. Założenie to opiera się na alogicznym złączeniu zjawisk „powodzi” z „wylewem”. Nieuchronne są wylewy, natomiast powódź w znaczeniu „szkoda”, to jedynie kwestia działań ludzkich, a te nie są zdeterminowane. Jeśli już, to jedynie ignorowaniem zjawiska wylewu.”
Tekst ten kończy się konkluzją”
„Poleganie na starej konstrukcji, bezkrytyczne akceptowanie ukrytych wad konstrukcyjnych i niepojęta niezdolność do wykonania działania mnożenia dwóch liczb opadu i powierzchni zlewni, to są fundamenty, na których wylew zamienia się w katastrofę. Do obliczenia nie potrzeba ani rządu, ani hydrologa. Wystarczy mózg 10 latka.”
Mamy zatem do czynienia z dwoma fundamentalnymi przyczynami zamiany nieuchronnych zjawisk naturalnych w katastrofy. Pierwszą jest przekonanie, że „jakoś to będzie”, a drugą ignorancja sprzężona z niechęcią do samodzielnego myślenia. Warto także w tym kontekście dostrzegać polityczną zapiekłość wobec oczywistych prawd wygłaszanych przez polityków, których, nota bene, sami sobie wybieramy. Tych prawd o lepszym wybieraniu wójta, o wodzie płynącej i rozlewającej się i o ubezpieczaniu się.
Prawdy te zamiast uruchamiać myślenie, wywołują u elektoratu wściekłość. Wściekły elektorat woli się uwieść własnej emocji, zamiast myśleć. Przecież w imię wściekania się zablokowano idee budowania w Kotlinie Kłodzkiej systemu retencyjnego. A owej bezmyślnej wściekłości nadano modny stygmat ochrony środowiska i innych ekologicznych bredni, a w imię walki z rządem ogłupiono lokalną społeczność, która uwierzyła, że gorszy dla regionu od powodzi jest pisowski rząd. Przedstawiciele opozycji przekonali głupi elektorat, że nie chodzi o ochronę przed powodzią, ale o zrobienie na złość PiS’owi. Rozpisywała się o tym „zwycięstwie” lokalna prasa, a lokalne telewizja nagrywała przesycone tryumfalizmem wypowiedzi sołtysów. Ochroniliśmy naturę przed PiS”em wołali wszyscy skupieni wokół ośmiu gwiazdek.
Dzisiaj politycy zaangażowani w ogłupianie ekologią ludności Kotliny Kłodzkiej cieszą się z tego, że są w koalicji rządzącej. Umościli się dzięki woli dzisiejszych powodzian przy rządowym korycie. Kłodzki starosta awansował. Jest wojewodą dolnośląskim i współsprawcą powodziowych zaniechań, a głównodowodząca antypisowską nagonką z roku 2019 Monika Wielichowska otrzymała w wyborach 2023 roku od mieszkańców powiatu kłodzkiego 23 282 (29% wszystkich) głosów i z woli wyborców siedzi sobie w sejmie. I zapomniała o swych zasługach dla powodzi.
Zrujnowani przez powódź dzisiaj nie „pamiętają”, że swoimi działaniami sprowadzili na siebie nieszczęście. Wołają o pomoc. Ale jak znam życie, władza już o nich nie pamięta. Przypomni sobie o nich przy okazji następnych wyborów.