BIDEN OUT,HARRIS IN – CZYLI “RĘKA BOGA”?

„Bóg Wszechmogący” uznał, że należy zaingerować w politykę, a konkretnie w politykę amerykańską. To oczywiście nawiązanie do słynnego wywiadu 46 prezydenta w historii USA Josepha Robinette’a Bidena, gdzie padły właśnie takie oto słowa: „Ustąpiłbym tylko, gdyby Bóg Wszechmogący zstąpił i powiedział mi, że mogę to zrobić”.

No i stało się. Po szesnastu dniach od tego wywiadu Biden zrezygnował, choć wizyta na ziemi przywoływanego przez niego „Boga Wszechmogącego” musiała być bardzo dyskretna.

Skądinąd o tym, jak media kształtują rzeczywistość, świadczy przywołany przeze mnie wywiad, w którym padły owe słowa dla „ABC News”. Wywiad ten był cytowany na całym świecie. Mało kto jednak podkreślał wówczas, że owa rozmowa z raczej przyjaznym dla J. R. Bidena dziennikarzem była dla urzędującego prezydenta nie mniejszą katastrofą, niż debata telewizyjna z D. J. Trumpem. Obecny amerykański prezydent choć pozbawiony stresu spowodowanego obecnością głównego rywala – a mimo to popełniał niemal w każdym zdaniu błędy, nie kończył myśli, mylił się. Rozmowa z „ABC News” była, rzecz można, powtórzeniem telewizyjnej katastrofy z debaty, ale do sześcianu.

A potem było jak piosence Natalii Kukulskiej: „Im więcej ciebie, tym mniej”. Im więcej była zapewnień samego Bidena, że trzyma się krzepko, tym mniejsze były jego wyborcze szanse. Stąd prawdziwy popłoch wśród Demokratów, który jednak – trzeba to uczciwie przyznać – rozpoczęli komentatorzy i dziennikarze mediów najbardziej popierających Bidena, czyli „New York Times” i „CNN”. I to była równia pochyła dla wciąż obecnego lokatora Białego Domu, który coraz bardziej stawał się „chłopcem Joe”, a nie Mr Josephem Bidenem. Jak zwykle w Ameryce na końcu zadecydowały pieniądze. Dziennikarze, eksperci, kongresmeni przygotowali grunt do politycznego zgilotynowania prezydenta Bidena, ale kropkę nad „i” postawili sponsorzy, którzy zapowiedzieli zakręcenie kurka z pieniędzmi na decydujące trzy miesiące kampanii. To był decydujący argument.

To zła wiadomość, niestety, dla Donalda Trumpa. Oczywiście, gdyby w szranki stanęła żona eksprezydenta Michelle Obama, Republikanie mieliby jeszcze większe powody do zmartwienia. Natomiast zniedołężniały Biden był wymarzonym przeciwnikiem, dla niewiele młodszego, ale tryskającego energią Trumpa.

Mrs Harris przyciągnie z powrotem do obozu Demokratów dwie kluczowe dla tego obozu grupy. Są to kobiety i czarnoskórzy. Ich odpływ od Bidena był najbardziej widoczny. Kandydatura wiceprezydent Harris doda także entuzjazmu/ animuszu/otuchy (niepotrzebne skreślić) wątpiącej w ostatnich tygodniach w wyborczą wiktorię amerykańskiej lewicy.

Po zamachu na Trumpa wydawało się niektórym, że wszystko jest już przesądzone. Przestrzegałem wówczas publicznie przed hurra- optymizmem. Tym bardziej powtórzę to teraz.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *