Sesja Parlamentu Europejskiego w Strasburgu przyniosła ze sobą powiew déjà vu. Nasza stara-nowa przewodnicząca, Roberta Metsola z Malty, znów objęła stery, a w swoim expose zdecydowała się wspomnieć Karola Wojtyłę, choć z ostrożności procesowej nie nazwała go Papieżem.
Był to delikatny gest, lecz w obliczu politycznych napięć w UE i niechęci do wartości chrześcijańskich, każde takie słowo ma swoją wagę. Dobre i to, choć jej wygrana nie była zaskoczeniem. Za przeciwniczkę miała osobę z twardej europejskiej lewicy, można powiedzieć – polityczną „wnuczkę Spinellego”, który marzył o europejskim tłumie bez przynależności narodowych. Takie ideologie, niestety, wciąż znajdują odbicie w dzisiejszych dyskusjach na temat przyszłości Unii Europejskiej.
Nowa-stara przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, matka siedmiorga dzieci, również utrzymała swoją pozycję. Jednak jej zwycięstwo było bardziej wynikiem braku alternatyw niż rzeczywistego poparcia. Lewicowo-liberalna koalicja, doprowadziła do gospodarczego kryzysu, z którego Europa próbuje się otrząsnąć, bo inwestorzy uciekają, firmy zamykają działalność, a na horyzoncie pojawiają się nowe problemy. Cieniem nad jej kadencją, żeby nie powiedzieć … ciagnącym się smrodem, kładą również kontrowersje związane z zakupem szczepionek od firmy, w której wpływową postacią jest mąż Frau von der Leyen. Ten „smród” będzie się ciągnął jeszcze długo, a decyzje podejmowane pod jej przewodnictwem, będą dokładnie analizowane przez przeciwników politycznych.
To wszystko spowodowało, że europejski mainstream zdecydował, żeby „było jak jest”! Niemniej jednak, wszystkich błędów nie da się przykryć i puścić w niepamięć. Przysłowiowe trupy z szafy będą wypadać, jeden za drugim, bo UE znalazła się w sytuacji, w której kończą się jej możliwości finansowe! Można obiecywać wszystko, teoretycznie można mówić o tarczy obronnej dla UE, ale brak środków na jej realizację stawia te plany pod dużym znakiem zapytania. Podobnie z obietnicami dotyczącymi produkcji broni i artylerii, na papierze brzmią nieźle, lecz bez dodatkowych obciążeń dla państw członkowskich, pozostają w sferze marzeń i nie wejdą nawet na etap projektowania.
Niemcy, Duńczycy, Szwedzi i Włosi nie chcą słyszeć o nowych podatkach, a bez ich zgody budżet UE pozostanie pusty. W obliczu tych wyzwań, Frau von der Leyen zdecydowała się obiecać utworzenie dwóch nowych komisarzy. Jeden z nich ma zająć się budową tanich mieszkań, co jest odpowiedzią na rosnące ubóstwo w Unii. Drugi będzie odpowiadał za sprawy śródziemnomorskie, regionu, który jest wolny od problemów energetycznych, ale boryka się z kwestiami uchodźców. Te działania, choć ambitne, są jednak tylko próbą gaszenia pożarów, które UE sama wznieciła.
W dzisiejszej Unii Europejskiej pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Niestety, jeszcze bardziej pewna jest biurokracja! Europa, będąca niegdyś wzorem integracji i współpracy, stoi teraz na rozdrożu. Przyszłość Unii Europejskiej jaką znaliśmy jest niepewna. Traci zaufanie społeczeństw i trudno jej będzie je odzywskać. Postrzegana jest jako struktura, która zamiast wiele problemów wspólnotowo i z poszanowaniem dla państw, rozwiązywać, głównie je generuje.
Wspomnienie Karola Wojtyły przez Robertę Metsolę może wydawać się drobnym gestem, ale to powinien być kierunek – powrót do korzeni. Tylko przez pamięć o przeszłości i śmiałe spojrzenie w przyszłość, można dążyć do realizacji marzeń o zjednoczonej Europie. Zjednoczenie, nigdy nie powinno oznaczać podporządkowania sobie słabszych, a już tym bardziej ingerowania w wewnętrzne sprawy poszczególnych państwa. W przeciwnym razie, zamiast marzeń o wspólnej przyszłości, będziemy zmuszeni zmierzyć się z jej upadkiem.
Bogdan Rzońca – europoseł PiS z Frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Był wojewodą krośnieńskim oraz marszałkiem województwa podkarpackiego.