Wybory w USA wygrał Donald Trump. Po prawej stronie polskiej sceny politycznej w Polsce wybuchła euforia. Ale jest w tej euforii coś niezdrowego i jednocześnie przygnębiającego. Bowiem emanujący tą euforią roją sobie jakieś korzyści dla Polski z powodu wygranej Republikanów.
I chociaż podzielam ich radość z powodu pokonania przez Donalda Trumpa amerykańskich neomarksistów chcących rządzić światem, a konkretnie go dewastować, to w tym zwycięstwie nie widzę jakiś szczególnych korzyści dla Polski.
Nie dlatego, że potencjalnie ich nie ma, że zmiana rządu w USA nie stwarza szans na korzystne dla polski geopolityczne wiatry. To oczywiste, że te geopolityczne wiatry mogłyby sprzyjać pozytywnym zmianom i w naszej ojczyźnie. Mogłyby, ale wątpię, aby to mogłoby się urzeczywistnić. Na przeszkodzie stoi bowiem jedna jedyna przeszkoda. Jest nią nasza narodowa mentalność. Mentalność nakazująca wybrać taki rząd i takich reprezentantów Polski jaki mamy teraz.
Oni nie spadali nam z nieba. Nikt ich nam też siłą nie narzucił. Sami sobie wybraliśmy ludzi, którzy nawet nie skrywają swojej wrogości do Polski. Rujnujących przy aplauzie większości Polaków polską gospodarkę. Okładających kłonicą demokrację ku uciesze gremiów uważających się za elitę. Ludzi, którzy od lat są nieomal oficjalną agenturą wpływu naszych sąsiadów. Tych ze wschodu i tych z zachodu, którzy w oczywistym porozumieniu z zagranicznymi mocodawcami bardziej dbają o zewnętrzny jak o polski interes.
Polski rząd jest bowiem emanacją woli Narodu, który nie chce niepodległości, a jedynie o tym gada. Narodu o mentalności pańszczyźnianego chłopa, który za niskie kłanianie się swemu panu, liczy na darmową flaszkę samogonu w pańskiej karczmie. Narodu, który woli się żreć miedzy sobą i radować się igrzyskami i polowaniem na czarownice. Narodu, który wyzbył się samodzielnego myślenia i który we łbie zamiast rozumu ma kołchoźnik podłączony do jakiejś partyjnej propagandowej centrali nadawczej. Narodu, który zapomniał o wspólnym dobru.
W efekcie tej smutnej okoliczności, tego że wrogiem Polski jest jego własny naród, rząd złożony z ignorantów i chamów, musi teraz iść w zaparte i udawać durnego, że nie powiedział tego co powiedział, że nie napisał tego co napisał. I że zupełnie co innego miał na myśli, kiedy pisał to co pisał i mówił to co mówił. I nie ważne, że nie wszyscy i że tylko ci najważniejsi.
Bo przecież dzisiaj stoją w jednym szeregu. Ci łajdacy i durnie, wraz z tymi, którzy mają się za przyzwoitych. Dla bieżącej osobistej korzyści, trwania przy państwowym korycie, zwarci niczym monolit. Dywersanci i rzekomi zawodowi farbowani patrioci. Z milionem frazesów o demokracji i ojczyźnie. Gotowi za garść śliwek sprzedać Polskę. Niemcom, Rosji, czy Ukrainie.
Sprzedać przy milczącej zgodzie większości Narodu, który śni chocholi sen o wielkości.