Wyliczając kolejne archiwalne wypowiedzi Tuska, Sikorskiego czy takich „gwiazd intelektu” jak Szczerba, na temat prezydenta elekta Donalda Trumpa, aż trudno uwierzyć, że oni jeszcze próbują cokolwiek tłumaczyć.
W oczach przeciętnego Polaka, który niekoniecznie interesuje się polityką międzynarodową, przyłapanie premiera na kłamstwie, głównie go ośmiesza. Dla polityka, to gorsze, niż przyłapanie na niekompetencji lub popełnieniu błędu. I nie ma wątpliwości, że Tusk zdaje sobie z tego sprawę. Wielu jego zwolenników zastanawia się, jak to możliwe, że tak doświadczony polityk dał się złapać na kłamstwie i wystawić na śmieszność.
Nie inaczej Radosław Sikorski, chociaż akurat ten polityk słynie z języka, który trudno uznać za parlamentarny. Sikorski z Tuskiem muszą teraz zjadać własne języki, robić dziwne miny i werbalne piruety, bo ciągną się za nimi dziesiątki wpisów, wypowiedzi, a nawet uwiecznionych na zdjęciach gestów. Z polityków formatu międzynarodowego, na własne życzenie, zredukowali się do pozycji hejterów. I jeszcze to ukaranie dziennikarki, która zadała pytanie, a słysząc, że premier kręci, po prostu miała odwagę dopytać. Mleko się rozlało, a sprawa wypłynęła daleko poza bańkę informacyjną swojego środowiska.
Inna sprawa, że politycy rządzący obecnie Polską, mają wyjątkową zdolność do zmieniania poglądów i opinii, kiedy tylko jest na to polityczne zapotrzebowanie. Nie było w Polsce od 1989 roku władzy tak zakłamanej i bezwzględnej w manipulowaniu społeczeństwem. Takiej, która dla wywołania najniższych instynktów, albo osiągnięcia jakiegoś uzysku politycznego, potrafi zrobić dosłownie wszystko. Tak było z murem na granicy z Białorusią, „Panią Joanną”, a ostatnio ze stosunkiem do nowego prezydenta USA.
Nie ma wątpliwości, że wypowiadając się w 2023 roku na temat Donalda Trumpa, niedoszły premier RP był autentyczny. On tak myśli i podobnie jak jego środowisko – tu w kraju i w Europie – gardzi nim. Rzecz w tym, że jego niemądre wypowiedzi będą miały swoje konsekwencje. Nie dla Polski, ale dla niego osobiście. Podobne wypowiedzi Radosława Sikorskiego, ale również jego żony Anne Applebaum, nie pozostaną bez echa. Można nawet zaryzykować tezę, że ogłoszone przez Tuska prawybory w PO, to dyplomatyczna próba wyperswadowania Sikorskiemu, że tym razem też nie będzie kandydatem na Prezydenta RP.
Donald Tusk i Radosław Sikorski przez trzy dekady, z różnymi przerwami, funkcjonowali w polskim życiu politycznym. Udowodnili, że mają wiele twarzy. Tak wiele, że trudno dociec, które z nich są prawdziwe, a które pełnią jedynie funkcje masek. Obaj pozowali już na antykomunistów, konserwatystów i liberałów, innym razem na twardych obrońców polskich interesów, a czasami na tylko na Europejczyków. Byli przeciwnikami muru na granicy z Białorusią, by potem stać się twardymi obrońcami tych granic itd. Itd.
Nigdy wcześniej nie znaleźli się w takich opałach jak teraz. Osłabieni w Unii Europejskiej, ośmieszeni w Polsce i pozbawieni możliwości działania na odcinku amerykańskim. A wszystko to dotyczy byłego szefa Rady Europejskiej oraz męża jednej z najbardziej wpływowych Amerykanek.