W roku 1981 Kornel Morawiecki bardzo się przyczynił do tego, że delegaci Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” zebrani w Gdańsku w hali „Oliwii” uchwalili posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej. Stało się to 8 września, choć było poprzedzone niemałym sporem, w ramach którego ludzie reprezentujący „dojrzałość polityczną” starali się nie dopuścić do tego aktu „awanturniczej nieodpowiedzialności, mogącej zdenerwować Kreml”. To właśnie Morawiecki był owym „awanturnikiem”. Przeczytajmy cały ów „nieodpowiedzialny” tekst: „Delegaci zebrani w Gdańsku (…) przesyłają robotnikom Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów Związku Radzieckiego – pozdrowienia i wyrazy poparcia. Jako pierwszy, niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii głęboko czujemy wspólnotę naszych losów. Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w waszych krajach, jesteśmy autentyczną, 10-milionową organizacją pracowników, powołaną w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą się mogli spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń”.
Dzisiaj bardzo by się przydało analogiczne „awanturnicze” posłanie kierowane do rolników protestujących w różnych krajach Unii Europejskiej, ale również do podobnie protestujących innych grup zawodowych, na przykład w Niemczech. Jak bowiem przed laty nic nie było większym zmartwieniem dla Kremla, jak solidarna współpraca robotników z różnych zakładów i krajów, tak i dziś dla elit rządzących Unią nic nie może być większym zmartwieniem, jak równoczesne wystąpienie protestujących w różnych krajach. Jak dotąd udawało się pojedynczo pacyfikować bunty w poszczególnych odosobnionych państwach. Można było Irlandczyków zmuszać, by tak długo powtarzali referendum, dopóki jego wynik nie będzie satysfakcjonujący dla Brukseli. Można było obalać rządy w Atenach, Rzymie czy Wiedniu. Gdy Polska odzywała się niezbyt pokornie, z łatwością przyszło oskarżyć jej rząd o faszyzm. Jednak gdyby równocześnie ujawniły się siły opozycji w całym szeregu państw, dla rządzących elit to by musiało oznaczać katastrofę, głównie z powodu przełamania ich monopolu informacyjnego oraz władzy narzucania kontynentowi swych kłamstw. Wszyscy jesteśmy poddawani ideologicznemu eksperymentowi politycznemu, gdzie ludziom narzuca się poglądy niezgodne z ich własnymi przekonaniami, równocześnie zamykając im usta zasadami poprawności politycznej. Ciągle jeszcze elity mają nadzieje na to, że poszczególne ogniska oporu pozostaną odosobnione i da się je stopniowo tłumić. W takim planie wiele by przeszkodziło pojawienie się posłania analogicznego do tego, co w roku 1981 uchwalili delegaci w gdańskiej hali „Oliwii”.
Warto przez chwilę wczytać się w tekst z roku 1981. Wedle dzisiaj obowiązujących kanonów poprawności politycznej ten tekst jest ekstremistyczny, faszystowski, pisany językiem nienawiści. Przy tym kryteria oceny są nadzwyczaj proste. Każde wulgarne słowo, każda wypowiedź zawierająca życzenie śmierci, jest zgodna z poprawnością polityczną, o ile jest skierowana przeciw wrogom elit dziś rządzących Unią Europejską.
W roku 1981 komuniści byli absolutnie pewni, że będą rządzili wiecznie. Ktoś by mógł powiedzieć, że faktycznie nadal rządzą, gdyż u głębokich źródeł ideologicznych pomysłów niszczących Europę jest neomarksizm. Jednak ta wiara, że się będzie rządzić wiecznie, wydaje się nieuzasadniona. Choćby drogą przemocy i drogą kłamstw niszczyć opozycję, jednak któregoś dnia sił zabraknie, a dom oparty na kłamstwie rozsypie się jakby zbudowany z kart. Aby tak się stało, trzeba się wyswobodzić od gniewu, od nienawiści, od złych emocji, które tylko zaciemniają wzrok i przeszkadzają w podejmowaniu skutecznych kroków. Gdy chce się uratować Europę przed władzą ideologicznych szaleńców, trzeba umieć zachować ton równie spokojny, co w cytowanym oświadczeniu delegatów z hali „Oliwii” z 8 września 1981. Wierzymy, że już niedługo się spotkamy, przedstawiciele z różnych narodów Europy, i ze spokojem obalimy dwulicowość i podłość.