Kandydaci PiS obiecywali w kampanii do Parlamentu Europejskiego, że będą starać się po wyborach stworzyć jedną, wielką oraz zjednoczoną frakcję prawicy.
Miała ona albo mieć większość w PE, co jednak wydawało się mało prawdopodobne, albo przynajmniej w znaczący sposób blokować lewicowo-chadecko- liberalny establishment. Chodziło o ograniczenie jego wpływów i zmuszenie do wycofania się z fatalnych decyzji dotyczących polityki imigracyjnej, Zielonego Ładu oraz rewolucji ustrojowej UE.
Już w tej chwili widać, że niestety ten plan się nie powiódł . Nie będzie jednej wspólnej silnej frakcji eurorealistów i eurosceptyków. Ba, nie będzie nawet dwóch prawicowych grup politycznych, tak jak to było w kadencji właśnie mijającej, czyli latach 2019-2024. Trzeba zatem, aby prawicowi politycy w Polsce nie chowali głowy w piasek, nie udawali, że nic się nie stało, nie przechodzili nad nową, kształtującą się właśnie geografią polityczną Brukseli i Strasburga do porządku dziennego, jak do chwilowej zmiany pogody.
Coś się stało i trzeba to ludziom wytłumaczyć. Udawanie, że nie pamięta się tego, co mówiło się w kampanii wyborczej, nie będzie poczytane za sprytny taktyczny wybieg. Przeciwnie: może być uznane za chęć zadrwienia z wyborców, nawet jeśli nie ma się takich intencji. Prawicowi wyborcy wiele zrozumieją i wiele wybaczą, ale chcą być traktowani poważnie. Prawicowi wyborcy w Polsce mogą zrozumieć, że PiS stracił 7 mandatów, a w tym czasie inne partie prawicowe w Europie znacznie zyskały, czasem nawet parokrotnie zwiększając stan posiadania. Jednak prawicowi wyborcy w Polsce nie będą w stanie zrozumieć, dlaczego politycy, którzy zasiądą w ławach Parlamentu w Brukseli i Strasburgu, a także partia, na której listach byli, nie tłumaczy, dlaczego nie udało się stworzyć jednej frakcji? I dlaczego w mniejszym stopniu zależało to od nas, niż od innych prawicowych ugrupowań, które rządzą w swoich krajach, a w związku z tym muszą bardziej liczyć się z „uwarunkowaniami” politycznymi i gospodarczymi narzucanymi przez Unię Europejską.
Oczekiwałbym takiego właśnie wytłumaczenia tego, co dzieje się obecnie w polityce europejskiej. Jego brak nie będzie dobrze świadczył o polskich prawicowych elitach.