To jest ostatnia chwila, aby powiedzieć „STOP”. Będzie trudno, bo Polska jest w rękach ludzi, którzy wyżej stawiają interesy obcych mocarstw, niż swojego kraju. Unia Europejska prezentowała się super, ale rzeczywistość skrzeczy. Konstatacja: „Komuno wróć”, nabiera nowego znaczenia. Niestety.
Pytanie brzmi: czy Unia Europejska jest jeszcze tym samym pięknym projektem, co w chwili powstania? W formie jaką znamy, mocno przyczyniła się do pokoju na kontynencie. Jest też szereg innych pozytywów wynikających z jej powstania. Można wymieniać bez liku: wspólny rynek, zniesienie granic, politykę solidarności z mniej zamożnymi członkami, możliwość wypracowywania międzypaństwowych porozumień etc. Niestety, „zły pieniądz zaczął wypierać dobry” – ideologia, społeczne eksperymenty oraz księżycowa ekonomia, wzięły górę nad tym, co dobre dla wspólnoty.
Jeszcze nigdy marksizm nie był tak blisko osiągnięcia swoich celów. Zmieniając w latach 60-ych XX wieku sposób działania, a za strategię przyjmując tzw. „marsz przez instytucje”, wszedł właśnie fazę swojej szczytowej formy. W dużej mierze dzięki Unii Europejskiej, której formuła stwarzała takie możliwości. Nie od razu, ponieważ u zarania jej powstania, była przede wszystkim projektem gospodarczym, mniej politycznym. Tak było w przypadku powołanej w 1952 roku Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a także utworzonej w 1958 Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej.
Właśnie wtedy, mniej więcej w tym okresie, wielką porażkę w Europie poniosła lewicowa rewolucja kulturowa. Mimo starań, szeregu podejmowanych przez wojujące lewactwo inicjatyw, a nawet społecznego sukcesu, porządku stanu rzeczy obalić się nie udało. Lewica, dążąca do zmiany rządów, stylu życia społeczeństw oraz powszechnego ich uszczęśliwienia, postanowiła zmienić sposób działania. Powstał pomysł, aby zamiast podpalać urzędy i komisariaty, rozpocząć „długi marsz przez instytucje”.
Ideę tą stworzył i rozpropagował w 1967 roku, a jakże – niemiecki socjolog oraz komunistyczny ideolog, Rudi Dutschke. Sposób działania był prosty: trzeba wprowadzić do wszystkich urzędów swoich ludzi. Chodziło o to, aby instytucji publicznych nie niszczyć, ale przekształcać je od środka. Koncepcja polegała na tym, by obszar kultury masowej zdominować wcześniej, zanim podejmie się próby przejęcia władzy politycznej.
To nie był marsz na dekadę lub dwie, ale proces długotrwały. Kluczowe było zanegowanie podejścia do prawdy, a mianowicie, że ona obiektywnie istnieje. O co chodzi w praktyce? O to, że marksiści uważali, że prawda nie istnieje – nawet jeśli potwierdzają ją dowody naukowe, bo może nią być tylko to, co zostało wypracowane w wyniku dyskusji i argumentacji stron.
Kilka dekad „długiego marszu przez instytucje” dało marksistom z Europy Zachodniej kontrolę nad ważnymi instytucjami życia społecznego. Osiągnęli wielkie wpływy w instytucjach edukacji, w mediach, ośrodkach kultury, a także w kościołach i organizacjach pozarządowych. Najbardziej łakomym kąskiem była dla nich integrująca się instytucjonalnie Europa. Szybko zaczęli przenikać do Wspólnoty Europejskiej, a później do jej następczyni – Unii Europejskiej. Z tego miejsca, z licznych instytucji oraz finansowanych przez UE ośrodków oraz przedsięwzięć, zaczęli oddziaływać na konkretnych polityków, następnie ich promować i w sposób zawoalowany, przejmować wpływy w różnych obszarach życia Europy. Wszystko w imię postępu, pokoju oraz solidarności.
`Doszło do sytuacji w której czymś niestosownym w UE jest cytowanie Biblii, a także odnoszenia się chrześcijańskich korzeni Europy, ale nikomu nie przeszkadza powoływanie się w dokumentach na „Manifest z Ventotene”, który napisał wojujący komunista Altiero Spinelli ze spółką. Tymczasem, jest to dokument, który powinien być stawiany na równi z “Meain Kampf” Adolfa Hitlera. Przy czym, nigdy i nikomu, nawet w krajach współpracujących z faszyzmem, nie przyszło do głowy propagowanie treści zawartych w tym “dziele”. Nie jest dobrze.
Kto wie, może prawica powinna wziąć przykład z europejskiego mainstreamu, w tej kampanii wyborczej i w całej swojej działalności. Nie popadać w skrajności, ale przygotować się na długi marsz, aby Unię Europejską przejąć i zmienić od środka. Właściwie, to zawrócić ją tam, gdzie była w momencie powstawania jej fundamentów. Nie warto oddawać Europy lewactwu! Paradoksalnie, pierwsza szansa pojawi się już w czerwcu. Warto spróbować zrobić to już teraz, bo potem może być za późno. Marksiści nie biorą jeńców, a kłamstwo jest ich największą bronią.
Tym razem, Polska może stracić suwerenność nawet bez jednego strzału. Może nie być protestów, powstań oraz rozruchów. Stracimy ją po cichu. Tak jak się to stało chwilę po tym, gdy uchwalono Konstytucję 3 Maja. Historia się powtarza, ale Polacy nie muszą być tak samo głupi, jak w tamtym czasie. Zła informacja jest taka, że komuna wraca i zaatakuje ze wzmożoną siłą.