Czy Niemcom można ufać?

Na światło dzienne wychodzą coraz to nowe fakty. To w jaki sposób rząd Niemiec zachowywał się wobec sojuszników z NATO i Unii Europejskiej w sprawie Nord Stream 2 skłania do refleksji, czy zachodni sąsiad Polski rzeczywiście miał i ma wobec niej dobre zamiary.

Wszystko w momencie, gdy słuszne oburzenie wywołuje fakt, że niemieckie służby przerzucają na polską stronę nielegalnych migrantów. Robią to w sposób, jakby Polski i Niemiec nie oddzielała granica państwa, ale landów. Dziwić się można zdziwieniom, że tak właśnie jest, bo podobną arogancję niemieckie władze od lat prezentowały także w innych obszarach.

Niemiecki dziennik „Handelsblatt” ujawnił treść dokumentów rządu w Berlinie z których wynika, że Olaf Scholz chciał uratować Nord Stream 2 i zabiegał o obejście amerykańskich sankcji. Jednocześnie w 2016 r. w wewnętrznych dokumentach władz w Berlinie m.in. Polskę i Słowację, oskarżano o sprzeciwianie się inwestycji z „niskich pobudek”. Obnaża cynizm i hipokryzję następcy Angeli Merkel, a także jego zaangażowanie w rosyjski projekt. Gazeta analizuje dokumenty z których wynika, że obecny kanclerz, a wtedy minister finansów, nie tylko zatwierdził projekt, ale aktywnie na jego rzecz lobbował i próbował zapobiec nałożeniu przez USA sankcji na tą inwestycję.

Ostatecznie, zabiegi Scholza okazały się bezskuteczne, ale z pomocą przyszła partyjna koleżanka, premier Maklemburgii – Pomorza Przedniego, Manuela Schwesig. To ona zgodziła się na powołanie fundacji z rosyjskim Gazpromem, który był właścicielem Nord Stream 2 AG. Teoretycznie chodziło o ochronę klimatu, a w rzeczywistości, jej celem było ominięcie amerykańskich sankcji. Amerykańskie władze uznały, że fundacja nie podlega sankcjom, więc inżynierski statek dokończył prace.

Dziennik „Handelsblatt opisuje też, raczej już znaną powszechnie, rolę obecnego prezydenta Niemiec, Franka-Waltera Steinmeiera, który w tamtym okresie był ministrem spraw zagranicznych. W 2016 roku jego biuro opracowało „katalog środków na rzecz politycznego wsparcia Nord Stream 2”. W dokumencie oskarżono wschodnioeuropejskich przeciwników projektu o niskie pobudki tj. chęć czerpania korzyści za tranzyt gazu z Rosji. To za Steinmeiera jako ministra spraw zagranicznych, promowano stanowisko, że gazociąg jest projektem „komercyjnym” i nic do tego Polsce, krajom bałtyckim oraz USA.

Mamy więc sytuację w której na czele niemieckiego państwa, w roli prezydenta i kanclerza, stoją osoby świadomie wprowadzające międzynarodową opinię publiczną w błąd. Chodziło o dokończenie projektu, który miał być narzędziem szantażu wobec krajów Europy Wschodniej, a w przyszłości także wobec krajów Zachodu. Role Angeli Merkel i Gerharda Schrodera też są znana.  Wszystko poddaje w wątpliwość wiele innych działań Niemiec wobec Polski.

Romantycy twierdzą, uznając to za koronny argument w apoteozowaniu UE, że dzięki tej organizacji przez 70 lat nie było w Europie wojny. To prawda, choć sytuacja z Nord Stream 2, pokazuje, że Niemcy potrafią osiągać swoje cele bez czołgów, samolotów i wojska. Z gazociągiem nie wyszło, ale na agendę weszła polityka klimatyczna, pakt migracyjny, Zielony Ład i wiele innych projektów, które już nie są przedstawiane jako „komercyjne”, ale ratujące świat. Efekt ma być ten sam – dać Niemcom polityczną dominację.

Tą ostatnią osiągają również dzięki hojnie sponsorowanym przez dekady ugrupowaniom politycznym, agentom wpływu w roli ważnych polityków i dziennikarzy, a przede wszystkim  – poprzez finansowanie i wpływy w organizacjach pozarządowych. Jedna organizacja ekologiczna lub “pomocowa” na granicy, może zrobić w Polsce więcej złego, niż dywizja uzbrojonego wojska. Tych ostatnich Niemcy zbyt dużo nie mają, ale NGO’sy też są skuteczne i celne. Pierwszy lepszy przykład z brzegu, to inwestycje na Odrze oraz Morzu Bałtyckim.

Odpowiadając na tytułowe pytanie. Niemieccy politycy mogą rywalizować i spierać się o różne rzeczy, ale w jednej sprawie istnieje ponadpartyjne porozumienie. To sprawa ich pełnej dominacji w UE oraz kwestia wspierania niemieckiej gospodarki, nawet – a może przede wszystkim dlatego – jeśli miałoby się to odbywać kosztem innych państw. Oni są przyzwyczajeni do tego, że muszą zarabiać na wszystkim: na wojnie, wykorzystywaniu przymusowych pracowników, okradaniu innych z dóbr kultury, a ostatnio na polityce ekologicznej i migracyjnej.

Niektórzy twierdzą ( podobno jest to cytat Winstona Churchilla, lecz nikt tego nigdy nie potwierdził), że “Niemcy powinno się bombardować co 50 lat”, wtedy w Europie będzie pokój. To skrajna opinia, ale historia potwierdza, że ufać im nie można.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *