Zapowiedź ściągania krzyży w warszawskich gabinetach, to zaledwie uwertura do znacznie mocniejszych akordów tego lewackiego utworu.
On się rozleje po Polsce, to pewne. I chociaż zarządzenie prezydenta Warszawy nie ma żadnych podstaw prawnych, znajdzie naśladowców.
Usuwanie krzyży z urzędów i szkół ma w Polsce swoją tradycję. Najpierw Władysław Gumułka w 1958, a potem Wojciech Jaruzelski, chwilę po wprowadzeniu stanu wojennego. Był jeszcze Bolesław Bierut, który był gorliwszy niż Gumułka, Jaruzelski i Trzaskowski razem wzięci – chciał nawet zmieniać hymn narodowy. Nie udało się, bo powstrzymał go Józef Stalin.
„Krzyż na ścianie drażni niewierzących” – miał wykrzyczeć w 1958 roku Władysław Gumułka, podczas spotkania z kard. Stefanem Wyszyńskim. „Dekrucyfikacja” Polski przybrała wtedy na sile. „PZPR pokonała wtedy istotną barierę psychologiczną i od tej chwili nie wahała się używać sił policyjnych wobec Kościoła” – tak o tamtych czasach pisze prof. Antoni Dudek w książce pt. „Komunizm i Kościół w Polsce 1945-1989”.
Zarządzenie prezydenta Trzaskowskiego w sprawie krzyży, przy cichym wsparciu mainstreamowych mediów, pokazuje, że środowiska lewicowe wchodzą na wyższy poziom walki z Kościołem. Dlaczego? Bo on jest przeszkodą w realizacji wielu innych ideologicznych postulatów europejskiej lewicy.
Inna sprawa, że Rafał Trzaskowski kompletnie nie rozumie Polski. Myśli, że nastroje społeczne warszawiaków są reprezentatywne dla całego kraju. Nie on pierwszy, i pewnie nie ostatni, rozpoczyna walkę z krzyżami w instytucjach publicznych. Przed nim byli potężniejsi i bardziej poważni.
I teraz najważniejsze. Zarządzenie prezydenta Warszawy jest niezgodne z Konstytucją. W art.8 ustawy zasadniczej czytamy, że jest ona „najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej”. Natomiast art. 53 pkt. 5 Konstytucji RP, stoi jak byk: „Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób”.
Koniec. Kropka. Tyle warte jest zarządzenie Rafała Trzaskowskiego. Inna sprawa, że chodziło raczej o przykrycie jego nieudolności w sprawie pożaru hali targowej przy Marywilskiej. Nie zmienia to faktu, że „dekrucyfikacja” jest mu bardzo bliska ideowo. Dziwne, zważywszy na fakt, że w sponsorujących jego przedsięwzięcia Niemczech, a dokładnie w Bawarii, sytuacja wygląda inaczej. Tam krzyże wiszą w urzędach publicznych obowiązkowo. Władze landu nakazały, aby krzyże były umieszczone przy wejściu do wszystkich instytucji.