Rok po wyborach, które miały przynieść rzekomą zmianę, Polacy stają twarzą w twarz z twardą rzeczywistością. Tanie obietnice, którymi koalicyjne partie zasypały nas w kampanii wyborczej, okazały się niczym więcej niż mirażem. Zapowiadane reformy i inwestycje rozwoju kraju zatrzymały się w martwym punkcie, a słynne „100 konkretów” przekształciło się w sto kłamstw i setki dni zaniechań.
Najgorszym z grzechów tej władzy jest właśnie zaniechanie. Zamiast realizować kluczowe inwestycje, jak Centralny Port Komunikacyjny, elektrownie atomowe, modernizację portów czy infrastruktury, mamy do czynienia z politycznym sabotażem, który zatrzymuje przyszłościowe projekty Polski. Nowa władza, pomimo głośnych zapowiedzi, nie zrealizowała najważniejszych obietnic, co prowadzi do pogłębiającego się chaosu i niepewności.
Nie trzeba być ekspertem, by zauważyć, jak katastrofalna jest sytuacja budżetowa kraju. Rząd, który miał zmniejszać zadłużenie i budować solidne podstawy finansowe, postanowił państwo zadłużyć do poziomu, który w wolnej Polsce nie miał jeszcze miejsca. Dość powiedzieć, że deficyt budżetu na 2025 rok już teraz jest zaplanowany na prawie 300 miliardów, a dług publiczny niebezpiecznie zbliża się do 60 procent PKB. Jak się okazało, jedną z największych manipulacji było obiecywanie podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych. Sztandarowe kłamstwo, które szybko zniknęło z agendy, pozostawiając rozczarowanie wśród tych, którzy naiwnie w nie uwierzyli.
Niepokojący jest również powrót patologii VAT-owskich, które miały zniknąć na zawsze. Koalicja Obywatelska, w swoim dążeniu do „modernizacji”, ponownie otworzyła drzwi do karuzel VAT-owskich, co skutkuje wykryciem 140,5 tysiąca fikcyjnych faktur na łączną kwotę 4,5 miliarda złotych. To kolejny dowód na to, że system uszczelniania podatków został porzucony. Blokada wprowadzenia e-faktur nie tylko spowalnia proces walki z oszustwami podatkowymi, ale wręcz go cofa. Wydaje się, że filozofia tego rządu brzmi: „Hulaj dusza, piekła nie ma”.
Dramatycznie pogarsza się jakość życia przeciętnego obywatela. Ludzie nie są w stanie związać końca z końcem, ponieważ koszty życia, energii, żywności, benzyny i ogrzewania galopują. Rodziny zmagają się z rosnącymi cenami, a rząd – zamiast szukać rozwiązań – pogrąża się w politycznej propagandzie. Polska powiatowa, czyli ta, która zawsze miała być „sercem kraju”, zmierza w stronę zapaści. Mieszkańcy mniejszych miast odczuwają, że są porzuceni, podobnie jak służba zdrowia, która z roku na rok popada w coraz głębszy kryzys. Zamykane szpitale, likwidowane oddziały, niekończące się kolejki do specjalistów – to dzisiejszy obraz zdrowia publicznego.
I gdzie w tym wszystkim są obiecywane podwyżki i świadczenia? Emeryci, którzy uwierzyli w zapewnienia dotyczące waloryzacji, teraz dowiadują się, że rząd ograniczył wypłaty, a obiecana „czternasta emerytura” zostanie wypłacona w okrojonej formie. Kłamstwo za kłamstwem, a zadowolonych nie ma dosłownie nikogo. Najbiedniejsze rodziny odczuwają cięcia w świadczeniach, które miały być dla nich wsparciem w trudnych czasach.
Jednak najbardziej rażące są patologie w Spółkach Skarbu Państwa. Nieformalny program „na swoim” stał się już niemal instytucją i sposobem działania tego rządu. Efekty są widoczne – wyniki finansowe takich gigantów jak Orlen, PGE czy Enea notują najgorsze wyniki od lat. Drenaż publicznych środków na potrzeby partyjnych nominatów osiąga apogeum.
Nie można pominąć kwestii lasów państwowych, gdzie kluczowe role odgrywają osoby niekompetentne. I edukacja! W kampanii straszono nas, że nowa władza zniszczy polskie szkoły i edukację naszych dzieci. Teraz widzimy, że te obawy nie były przesadzone. Zideologizowana szkoła pod rządami Barbary Nowackiej realizuje program wychowania nowego, „postępowego” obywatela, co przynosi jedynie chaos i upadek jakości nauczania.
Rząd, który miał tchnąć nowe życie w polską politykę, okazał się rządem słabym, złożonym z koalicyjnych figurantów, pozbawionych zarówno zdolności, jak i chęci do wprowadzenia prawdziwych zmian. Wzrost roli kłamstwa, manipulacji i taniej propagandy staje się nową normą. Dialog społeczny? Ten pojęcia dawno zniknęło z rządowego słownika. Dzisiaj mamy do czynienia z dyktaturą jednego poglądu, która zastąpiła jakąkolwiek rozmowę czy poszukiwanie kompromisów.
Polacy, rok po wyborach, budzą się w kraju zdewastowanym nie tylko ekonomicznie, ale także instytucjonalnie. Chaos, który opanował polskie prawo i system instytucji, jest nie do opisania. Zawłaszczone przez partyjne interesy, rządzone przez ludzi bez wizji i kompetencji, nasze państwo staje się polem bitwy o władzę, której konsekwencje ponosi zwykły obywatel.