Przez rok polityczna Europa żyła wyborami na sekretarza generalnego NATO. W eurokuluarach mówiono, a nawet w mediach pisano, że będą to historyczne wybory. Historyczne z dwóch powodów. Po pierwsze: pierwszy raz w historii Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego miała to być kobieta. Po drugie: po raz pierwszy w dziejach NATO miał to być przedstawiciel Europy Środkowo-Wschodniej. Po parunastu miesiącach już wiadomo, że wybory nowego – po byłym premierze Norwegii Jensie Stoltenbergu – „genseka” NATO nie będą przełomowe. Nową „Jedynką” Paktu nie będzie bowiem ani kobieta, ani reprezentant naszego regionu. Wybór – na razie na etapie uzgodnień, bo formalny nastąpi latem – sekretarza generalnego OTAN (to francuski skrót NATO!) pokazał, że „banda czworga” w ramach Paktu, czyli USA, Wielka Brytania, Niemcy i Francja znów wskazała kogoś z lepszej – bo zachodniej – Europy.
Jednym słowem: dużo mówiono o zmianach, abyś w końcu nic nie zmienić. Nie jestem zwolennikiem mechanicznego “genderyzmu”, który zakłada konieczność rotacji na zasadzie “po mężczyźnie – kobieta” Takich rotacji nie ma w Europejskim Banku Centralnym (EBC) i Międzynarodowym Funduszu Walutowym (IMF), a kierują nimi kobiety. Moim zdaniem chodzi o to, żeby wybierać dobrze, a nie według płci. W związku z tym nie mam pretensji, że „Biuro Polityczne” NATO wybrało mężczyznę. Mam natomiast rzeczywiście pretensje, że po blisko ćwierć wieku spędzonych w NATO przez kraje choćby Grupy Wyszehradzkiej, w tym Polskę, nie brano na poważnie kandydatury z naszego regionu. Alternatywą bowiem dla namaszczonego już na „Pierwszego” byłego premiera Królestwa Niderlandów Marka Rutte była szefowa Komisji Europejskiej, która jako żywo jest kobietą, ale nie jest ani Polką, Węgierką czy Czeszką, tylko Niemką i to w przeciwieństwie do Angeli Merkel nie z dawnej NRD, tylko z byłej NRF.
Po raz kolejny okazało się, że tak jak w Unii Europejskiej jest Europa „A” i Europa „B”, tak i w NATO są ci „lepsi” i ci „gorsi”. Ci drudzy, w tym przypadku Polska czy kraje bałtyckie mają bulić 2%PKB na obronność (zgodnie z decyzją szczytu NATO w Walii w 2014 roku)-akurat nasz kraj daje dwa razy więcej czyli 4 % – i mają posłusznie wybierać tych, kogo wskażą ci „lepsi”.
Prawdę mówiąc, w ten sposób nie buduje się siły i potęgi Sojuszu…