Kropki zaczynają się łączyć same. Dziennikarka, która publikowała szkalujące Polskę teksty w zagranicznej prasie, ale również w „Tygodniku Powszechnym”, współpracowała z zatrzymanym przez polskie służby agentem GRU.
– Uwierzyła w moją legendę – miał powiedzieć w jednej z przechwyconych rozmów. Rzecz w tym, że nie ona jedna, bo Pablo González, skutecznie – nie bez jej pomocy – zinfiltrował całe dziennikarskie środowisko mediów liberalno-lewicowych w Polsce. Przypadek? Raczej nie, gdyby służby chciały popracować i nie bały się utytułowanych laureatów „Wiktorów”, Grand Press i tym podobnych, to kropki zaczęłby się łączyć same. Nie inaczej z wieloma aktywnymi na platformie X „autorytetami”.
Rosyjski wywiad wykorzysta każdą okazję do zdobycia poufnych informacji, a wcielenie się w dziennikarza zachodnich mediów, tylko wzmacnia jego skuteczność. To profesja, która daje sporo możliwości. Jeśli jeszcze jest zainteresowany dołożeniem prawicowemu rządowi, to na dziennikarskim salonie, szybko stanie się gwiazdą. Nie można oczywiście przesadzać z gwiazdorzeniem. Dlatego perfekcyjnie wyszkolony agent GRU nie poderwał „gwiazdek” TVN-u czy „Gazety Wyborczej”, ale dziennikarkę z kontaktami, lecz bez stałej redakcji. To mu otworzyło drzwi do kontaktów z całą resztą.
Nie dziwi więc, że kiedy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała Gonzaleza, w jego obronę zaangażowało się wielu – od polityków, przez „ekspertów”, a na przedstawicielach Komisji Europejskiej kończąc. Pisano o prześladowanym „hiszpańskim reporterze”. W mediach społecznościowych ruszyła kampania #FreePablo. Powstała strona internetowa i konta w mediach społecznościowych, gdzie kolportowano informacje o rzekomo bezpodstawnym aresztowaniu Gonzáleza. Rosjanie musieli wydać na to dużo pieniędzy, bo o sprawie pisały wszystkie europejskie agencje.
A jednak, dopiero dzisiaj dowiedzieliśmy się o tym, że agent GRU nie został zatrztymany sam, ale wraz z partnerką – dziennikarką, która pisała o „strasznych rzeczach”, które działy się na granicy Polski z Białorusią. Była też aktywna w szkalowaniu naszego kraju w materiałach prasowych, które sugerowały, jakoby środowiska LGBT w Polsce były w jakikolwiek sposób prześladowane.
O zatrzymaniu i wydaleniu Gonzáleza słyszeli wszyscy. O wątku jego partnerki nie słyszał prawie nikt, co również jest zastanawiające. Więcej do myślenia mają ci, którzy biesiadowali z nim i jego partnerką. – Wielu z nich rozmyśla o spotkaniach z Pablo, wizytach, wspólnych tematach i o tym, czy w jego obecności ładowali przez przypadek telefon – pisze portal frontsory, który sprawę dziennikarki ujawnił.
Ona sama bywała w polskim Sejmie, relacjonujonowała m.in. siłowe przejęcie mediów publicznych przez „koalicję 13 grudnia”, współpracowała z polskimi i zagranicznymi redakcjami. Dzisiaj odciął się od niej ateistyczny „Tygodnik Powszechny”, chociaż publikowała w nim w latach 2013-2020. Trudno się dziwić. Wiekszościowym udziałowcem tej gazety jest założona przez agentów Wojskowych Służb Specjalnych z okresu PRL, Grupa ITI – dawny właściciel TVN. I tak kropki łączą się jedna po drugiej. W tej redakcji też jest czego szukać, podobnie jak w wielu innych.