Obserwuję falę cudownych nawróceń polityków na paru kontynentach. Chodzi o imigracje. Ci co byli kiedyś „ZA”, teraz są „PRZECIW”. Jak mówił zbójnik Pyzdra w serialu o Janosiku ”tyz piknie”…
Na ile nawrócenia owych polityków – neofitów w sprawie polityki migracyjnej są szczere? Mam nieodparte wrażenie, że wszyscy oni czują gorący oddech swoich wyborców i to obojętnie od szerokości geograficznej. Tak dzieje się w Europie, Ameryce czy Australii. A skądinąd część z owych np. premierów ogranicza się tylko do gadania. „Słowa, słowa, słowa”. Czyli jak to onegdaj mówiono w Galicji : ”austriackie gadanie”. Rzecz w tym, że wyborcy – a więc podatnicy, którzy utrzymują rządy !- nie oczekują już tylko deklaracji werbalnych. To za mało.
Dziś ponad 50% procent obywateli USA opowiada się za deportacją nielegalnych imigrantów. W ciągu ośmiu ostatnich lat procent Amerykanów chcących natychmiastowego wyrzucenia z ich ojczyzny „nielegałów” wzrósł o około 20% ! Jednoznaczne nastawienie mieszkańców Stanów Zjednoczonej Ameryki sprzyja ponownemu wyborowi Donalda Trumpa na prezydenta – choć go jeszcze nie przesądza. 45 prezydent w dziejach USA gra kartą masowych deportacji, a więc mówi głośno to , co miliony Amerykanów mówią po cichu w swoich domach czy pubach.
Liberalne media przedstawiają D.J.Trumpa w kwestii imigracji jako “radykała”. Rzecz w tym, że to ludzie (wyborcy) są radykalni i to ludzie ( wyborcy) oczekują od polityków radykalnych kroków.
Ciekawe jednak, że nawet rządząca lewica w takich krajach, jak Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, Kanada i Australia zmienia retorykę na… w praktyce antyimigracyjną. Po prostu nie chce przegrać kolejnych wyborów.
Rząd australijski chce zmniejszyć imigrację o połowę. A dzieje się to w kraju , który przez wielu Europejczyków(także niżej podpisanego) jest stawiany za wzór jako przykład skutecznej walki z imigracja, bo to przecież już dwie dekady temu władze Canberrze podjęły i wyegzekwowały decyzję o zawracaniu łodzi z nielegalnymi imigrantami . Na to państwa nieszczęsnej UE , funkcjonujące w kajdanach „politycznej poprawności” nigdy się nie zdecydowały.
A Polska? Wciąż ma szansę nauczyć się na błędach bliższych i dalszych sąsiadów i być mądra przed (swoją) szkodą. Choć przy tym rządzie szanse te słabną…