Gdy przed ośmiu laty Kornel Morawiecki otwierał pierwsze posiedzenie Sejmu kolejnej kadencji, swe przemówienie rozpoczął od cytatu z pewnego wiersza: „Niosę Ciebie Polsko, jak żagiew, jak płomienie, gdzie Cię doniosę – nie wiem”. Te słowa warto wspomnieć, bo przywracają atmosferę ideowości, której w dzisiejszym Sejmie mamy ogromny niedostatek. Zamiast sporu na idee widzimy dziką żądzę zemsty oraz swego rodzaju osłupienie szerokich kręgów społecznych, nie mających pomysłu, jak się zachowywać w obliczu kakofonii obłudy, W imię obrony praworządności depcze się bowiem praworządność, a klimat polityczny sięgający po Brukselę wyraża się w zastraszaniu oraz chęci wyeliminowania wszelkich sił nie podporządkowujących się nadal dominującej narracji lewicowo- liberalnej. A Polska, którą Kornel niósł jak żagiew, jak płomienie, obecnie wydaje się miejscem eksperymentu politycznego, gdzie testuje się zdolności tego, na ile daje się narzucać narodowi nie wynikającą z zapisów traktatowych władzę środowisk Zachodu.
W cytowanym przemówieniu Kornel, między innymi, pytał o to, czy biednych uda się wyrwać z biedy? Dziś już nie pamiętamy o tym, że zaledwie przed ośmiu laty tak wielu w Polsce pozostawało w biedzie, i to w znacznym stopniu się zmieniło. Od dawna już nie żyjący Kornel Morawiecki może patrzeć z zadowoleniem na to, że przynajmniej ten jeden punkt z jego orędzia został wypełniony czynem. Nowa ekipa rządząca Polską nie wycofuje się z zasiłków wprowadzonych przez PiS, co wprawdzie nie podniosło poziomu dzietności, ale wyrwało tak wielu ludzi z klinczu ekonomicznego oraz dało polskim przedsiębiorcom wielkie poszerzenie rynku dla sprzedaży swych produktów i usług.
Przy tym nie wydaje się, by PiS zdołał owe rzesze odzyskane dla udziału w gospodarce doprowadzić do podejmowania się niesienia spraw Ojczyzny jak żagiew, jak płomienie. Raczej dominowało pragnienie, by ludzie biernie zadowalali się samą tylko poprawą ekonomiczną, bez wciągania ich w branie na swe barki współodpowiedzialności za sprawy lokalne czy publiczne. Raczej próbowano społeczeństwo uśpić, z propagandą kierowaną przeciw osobom, zwłaszcza przeciw Donaldowi Tuskowi, a nie na rzecz wprowadzania postaw obywatelskich. Kornel w cytowanym przemówieniu mówił „Ludziom potrzeba uczestnictwa, możliwości wypowiadania się, decydowania o sobie, o kraju. Takie są nasze cele, takie będą nasze czyny”. Niestety, tego głosu Kornela PiS nie posłuchał, co zaowocowało utratą władzy.
Choć partia Jarosława Kaczyńskiego nie upowszechniła w narodzie postawy, by nieść sprawy Ojczyzny jak żagiew, jak płomienie, to jesteśmy świadkami usilnych starań ekipy Donalda Tuska, by ludzi wybudzać z letargu. Oczywiście, to są starania czynione nieświadomie, bez zrozumienia, że wywołuje się płomień buntu ludowego. Ten płomień zaczyna się zresztą pojawiać w wielu miejscach Europy, bo coraz większa liczba ludzi nie zgadza się na to, by pozbawieni wyobraźni biurokraci odbierali im możliwości pozyskiwania dochodów z uczciwej pracy. Ważne, by ten bunt nie wypalił się tak szybko, jak opony płonące przez budynkami Unii Europejskiej, lecz stawał się świadomym siebie ruchem obywatelskim odwołującym się do ludzkiej godności. Kornel mówił: „Jesteśmy wielkim, dumnym narodem”. Potrzebujemy dziś Wspólnoty Narodów Europy, wedle pomysłu Roberta Schumana, Konrada Adenauera i Alcide de Gasperiego. Nie potrzebujemy takich, których władza interesuje dla samej tylko władzy, zaś swój program ograniczają do szerzenia samej tylko zemsty czy eksterminacji przeciwników politycznych. Bo, znowu odwołując się do cytowanego przemówienia Kornela, „Rośliśmy z chrześcijańskiego, z europejskiego ducha, z naszej mowy i kultury, z umiłowania wolności, z pracy i walki o niepodległość, z fenomenu Solidarności”.
Niezapomniane przemówienie Kornela… Jakże dla niego charakterystyczne… Pamiętam też, jak na nie zareagował Rafał Ziemkiewicz. Wtedy, jesienią 2015 powiedział, że “to tak, jakby przemawiał ostatni Żołnierz Wyklęty. Taki, który jakoś przetrwał i nam się objawił ze swoimi zasadami, wartościami, które ocalił, przechował i pragnie nam je przekazać teraz, kiedy już niemal zostały zapomniane”.
W tamtych dniach sporo czasu spędzałem z Kornelem, kilka dni nocowaliśmy wtedy w tym samym warszawskim mieszkaniu (była też wtedy z nami moja żona). Kornel wcale dużo się nie zastanawiał nad tym, co chce powiedzieć w przemówieniu inaugurującym nową kadencję Sejmu. Dzień wcześniej nam powiedział: “Wiecie co, chyba powiem coś takiego… Z tą strofą wiersza, który ktoś w stanie wojennym opublikował w “Solidarności Walczącej”. Kornel nie kombinował, nie konstruował, nie szukał żadnych bon motów. Po prostu mówił od siebie, wyrażał – siebie. Także w tak uroczystej, historycznej chwili.