Powiedzieć, że w kwestii zasad i etyki profesor Jan Majchrowski jest bezkompromisowy, to nic nie powiedzieć. – Jeżeli mamy zwyciężyć, nie możemy się cofać. Kto się cofa, ten przegrywa i zawsze będzie przegrywać – mówił podczas „Protestu Wolnych Polaków”.
Zdaniem obserwatorów, to było jedno z najlepszych przemówień podczas tamtego protestu. – Można się spytać: po co tutaj jesteśmy? Lepiej jednak zapytać: dlaczego musieliśmy tu przyjść? – pytał wtedy zebranych, po czym, odpowiedział na głos. – Dlatego, że w Polsce łamane jest prawo(…). Dlatego, że organy, które zostały powołane za rządów Prawa i Sprawiedliwości zostały unicestwione. Dlatego, że się cofnęliśmy – wyjaśnił. Tłum nagrodził go gromkimi brawami.
Echa jego wystąpienia spod Sejmu słychać do dzisiaj, ale przecież nie była to pierwsza jego wypowiedź. Ostrzegał jeszcze w czasie, gdy PiS dzierżył władzę. Krytykował delikatną postawę wobec Unii Europejskiej. – Polska nie chciała zaogniać stosunków z UE i postępowała nader delikatnie – mówił w styczniu 2022 roku w Polskim Radiu, a relacje Polska-UE przyrównał do tych sąsiedzkich. – Jeżeli ma się sąsiada delikatnego, to on zrozumie takie aluzje i zachowa się delikatnie. Jeśli ma się niedelikatnego sąsiada, to taki sąsiad uzna to za słabość. A wtedy, kiedy to nie tylko za jakiś czas zaczyna mówić, że może przechodzić przez nasz płot, ale powie też, że do niego należy działka. Powie, żebyśmy się wynosili z naszego własnego domu, bo on sobie tego życzy – przestrzegał.
Bezkompromisowy i bezinteresowny
Podobnych wypowiedzi Majchrowski miał więcej, ale nie miał dobrej prasy w ścisłym jądrze PiS. Prezesowi Kaczyńskiemu suflowano na jego temat półprawdy oraz kłamstwa. Robili to często ci, którzy sami mieli sporo za uszami. Odmawiano mu szczerego patriotyzmu i bezinteresowności, choć jego życiorys jest najlepszym potwierdzeniem, że w życiu publicznym ceni sobie zasady, bezkompromisowość wobec nieuczciwości oraz bezinteresowność.
Choć w życiu publicznym obecny jest od co najmniej dwóch dekad, a w międzyczasie pełnił wiele ważnych funkcji, polityczny zegar zaczął dla niego bić szybciej dopiero po 11 stycznia br. Kilkaset tysięcy osób usłyszało człowieka, który o naprawianiu wymiaru sprawiedliwości mówił językiem zrozumiałym dla wszystkich. Jako były i jedyny w historii RP sędzia Sądu Najwyższego, który zrzekł się z urzędu, a co za dym dalej idzie apanaży i uprawnień, dla wielu jest wyrzutem sumienia.
Owszem, PiS przypomniał sobie o nim, ale dopiero w końcówce swoich rządów, tuż po październikowych wyborach, gdy prezydent Andrzej Duda powierzył Mateuszowi Morawieckiemu misję tworzenia rządu. Majchrowski miał w nim zostać ministrem sprawiedliwości, ale odmówił.
Nie można się cofać
Właśnie dlatego, dzisiaj brzmi wiarygodnie, jak mało kto inny z obozu Zjednoczonej Prawicy. – Mnie i moim kolegą z Izby dyscyplinarnej nie pozwolono sądzić sędziów, bo się przestraszono TSUE, bo się przestraszono Unii Europejskiej, powiedzmy to sobie w oczy. Jeżeli mamy zwyciężyć, nie możemy się cofać. Kto się cofa, ten przegrywa i zawsze będzie przegrywać. Dzisiaj, kiedy prawo jest łamane i będzie łamane, bo to dopiero początek, nie wolno się cofać – mówił.
Przykre, ale trzeźwych i mądrych spostrzeżeń prof. Majchrowskiego w Prawie i Sprawiedliwości, ani nawet w Pałacu Prezydenckim, nie słuchano. Nawet wtedy, gdy apelował do swoich kolegów z Izby Dyscyplinarnej, aby nie przechodzili w intratny finansowo stan spoczynku, który on sam określił mianem „stanu darmozjadnego”. Gdyby postąpił jak inni, miałby dożywotnie wynagrodzenie za nic, ale w imię zasad oraz inaczej niż inni nominacji PiS, zachował godność.
Nie pierwszy i nie ostatni raz. Profesor Jan Majchrowski, inaczej niż „tłuste koty” obecnie terminujące w sejmowej opozycji, nigdy nie miał łatwo. Choć poglądy ma prawicowe, nigdy nie mówił jak chce usłyszeć prezes Jarosław Kaczyński i jego totumfaccy, ale jak jest w rzeczywistości. Na ten luksus nie może sobie pozwolić żaden poseł, europoseł lub wpływowy działacz. Majchrowskiemu nie było łatwo. „Kanalia Jan Majchrowski musi odejść z UW. Mam doświadczenie z lepszymi od niego” – pisał na dawnym Twitterze, a dzisiaj portalu X, Wojciech Sadurski, autorytet liberalnych elit.
Wszystko dlatego, że Majchrowski wystąpił przeciw próbom lewackiego ideologizowania Uniwersytetu Warszawskiego. Stanowczo sprzeciwił się, aby na jego sali wykładowej prezentowane były symbole „Strajku Kobiet”, ale też jakiekolwiek inne. – W innych warunkach ci tzw. liberałowie, pialiby z zachwytu na mój temat, że chcę zachować na zajęciach neutralność polityczną oraz ideologiczną wśród studentów, i nie zgadzam się na manifestacje jednych przeciw drugim – wyjaśniał.
Nie miał łatwo
– Obrywaliśmy z Janem bardzo mocno na Uniwersytecie Warszawskim. Politycznie jesteśmy z innych światów, ale na tym polega nauka i umiłowanie prawdy, aby ludzie się różnili – to opinia dr Tomasza Kozłowskiego, dzisiaj niezależnego wykładowcy, ale w przeszłości współpracującego z Majchrowskim na Wydziale Prawa i Administracji UW. – Tam niestety wszystko poszło w stronę ideologizacji i upraszczania świata, gdzie najłatwiej przychodzi niektórym przypinanie różnorakich łatek – opisuje świat UW dr Kozłowski.
Salon donośnie zawył w jego sprawie wielokrotnie. Dało się go usłyszeć w 2016 roku, gdy ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński powierzył mu koordynowanie Zespołu Ekspertów do Spraw Trybunału Konstytucyjnego. – Część tego co wypracowaliśmy zostało zrealizowane w formie przepisów prawa – opowiadał kilka lat temu, po czym dodaje: – Skończyła się awantura o Trybunał Konstytucyjny, którą wywołała Platforma Obywatelska, obsadzając kilka stanowisk w trybunale z góry, na przyszłą kadencję – stwierdził, pewnie nie spodziewając się, że w 2023 i 2024 roku partia Tuska pójdzie dalej.
Kolejny raz znalazł się na celowniku liberalnych autorytetów, gdy objął funkcję p.o. prezesa Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jego praca w Sądzie Najwyższym od początku najeżona była problemami, z których dwa największe, to fatalna atmosfera wobec Izby Dyscyplinarnej, z której uczyniono fałszywy symbol rzekomo niezgodnej z prawem reformy wymiaru sprawiedliwości, a także relacje pomiędzy nowymi i starymi sędziami. Walczył z systemem, ale wsparcia nie miał od nikogo. Na pisane przez niego listy nikt nie reagował. Dzisiaj wszyscy wiedzą, że miał rację.
To nie czas na rozluźnienie
Jak mało kto, bo większość parlamentarnych polityków PiS przeszło w stan „flaszka i zagrycha”, potrafi trafnie zdiagnozować sytuację. Wie, że jest ona niebezpieczna i grozi unicestwieniem Polski. Nie zgadza się z opinią, że po bezprawnym przejęciu mediów publicznych, kwestionowaniu Konstytucji oraz deprecjonowaniu najważniejszych instytucji państwa, mamy w Polsce do czynienia z „dualizmem prawnym”. – To nie jest budowanie dualizmu, ale anarchii i rozbijanie państwa – skonstatował w piątkowy wieczór na antenie Telewizji Republika.
Profesor Jan Majchrowski, podobnie jak kilku innych profesorów w szeregach opozycji, których wcześniej nikt nie chciał słuchać, ale też wielu europarlamentarzystów, to jeden z tych, który stawia sprawę jasno. Nic nie muszą, ale widzą, że „rząd 13 grudnia” kieruje Polskę w złą stronę. Zdają sobie sprawę z zagrożeń i beznadziejnej sytuacji. Widzą też, że PiS nie potrafi się pozbierać przed wyborami samorządowymi i europejskimi. I to nie zmieni się chyba jeszcze przez kilka lat: tak w Warszawie, jak i w regionach. Karty będą rozdawać ludzie, którzy dbają o dobre samopoczucie prezesa J. Kaczyńskiego. Nikt nie odważy się powiedzieć mu jak jest, bo lepiej brzmi to, jak będzie. Akurat!
Od listopada br. Majchrowski jest sędzią Trybunału Stanu. Kilka tygodni temu, nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, wydał książkę pt. “Przeciw uzbrojonym analfabetom”. To zbiór niezwykle ciekawych opowieści i związanych z nimi skojarzeń historycznych. Książka napisana lekkim piórem, ale zawierająca ogromną dawkę wiedzy oraz osobistych spostrzeżeń autora. Dowodzi w niej, że sprawy publiczne zawsze mają wpływ na życie prywatne i osobiste. Opowiada o tym, nie pomijając własnych doświadczeń.
Prof. Majchrowski miał najlepsze, obok Mateusza Morawieckiego, wystąpienie na wielkiej warszawskiej demonstracji z 11 stycznia 2024. Najważniejsza jej myśl brzmiała: NIE COFAĆ SIĘ, NIE USTĘPOWAĆ! Święta racja! Jeśli zmagamy się z ewidentnym złem to na żaden kompromis miejsca być nie może. Ustępowanie przed złem zło rozbestwia, rozzuchwala. Oddawanie pola złu buduje jego przewagę. Jeśli chcą nam zabrać wolność, zrobić z nas niewolników to na żadne ustępstwo miejsca być nie może!