Prędzej czy później. Już części jego wyborców zapaliła się żółta lampka po tych radykalnych krokach, które stosuje nowa władza. To jednak za mało, żeby spojrzeć na wprowadzane zmiany rzeczowo i racjonalnie. Wielu wciąż uważa, że trwa mityczne naprawianie państwa. Co ciekawe, sposobami mocno destrukcyjnymi.
Regularnie powraca do mnie refleksja, co musi się stać, żebyśmy jako naród w różnych sytuacjach się przebudzili? Jaka granica musi zostać przekroczona, jaki skandal powinien wybuchnąć albo co ludziom trzeba odebrać, żeby miara się przebrała?
Jeśli chodzi o polityczne zmian u szczytu władzy oraz złe decyzje rządzących, uważam – to przykra konstatacja – że obywatele muszą po prostu dostać mocno po kieszeni albo dać się napuścić na wspólnego wroga w państwie. Tego człowieka lub grupę inaczej myślącą. W innym przypadku niezwykle trudno, żeby masowo społeczeństwo zmobilizować.
Dlatego myślę, że rząd Donalda „Ciepła woda w kranie” Tuska w końcu doigra się tego momentu. Kiedy – na to składa się wiele czynników. Natomiast dobrze byłoby choć odrobinę przesunąć mobilizację konsumpcyjną w stronę tej ideowej, moralnej. Co to znaczy?
Już nie wspominam o wielkich wartościach, którymi kierowali się nasi przodkowie, a dzięki którym wywalczyli wolną i niepodległą Polskę na różnych etapach trudnej historii. Chodzi mi bardziej o proste zasady, które sprawią, że człowiek nie traci trzeźwości umysłu, czujności, zdrowej krytycznej postawy i nie pozwoli sobą manipulować.
Obietnice z gwiazdką
Niestety, jako naród (bez względu na opcję polityczną) zatraciliśmy nie tylko intuicję, ale i dobry węch, wzrok i słuch społeczno-polityczny. Doszliśmy do momentu, w którym ludziom obojętne jest, czy ktoś przestrzega prawa, czy działa zgodnie z Konstytucją, czy spełnia dane obietnice. Nieistotne, gdzie leży prawda, bo prawdę określamy my, a ważne, że rządzi nasza opcja polityczna.
Za to stępienie zmysłów możemy słono zapłacić, a właściwie już płacimy. Politycy, którzy najgłośniej krzyczeli za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy o państwie prawa, przestrzeganiu zapisów konstytucyjnych i upolitycznieniu wielu obszarów, po dojściu do władzy robią to wszystko z jeszcze większą intensywnością. A do tego z niebywałą butą i arogancją. A media liberalno-lewicowe dwoją się i troją, by nad każdym krokiem nowego rządu śpiewać: „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!”.
Zobaczmy na sposób przejmowania mediów publicznych, czy obsadzanie stanowisk wyższych lub niższych szczebli. A już nie wspomnę o porzucaniu obietnic przedwyborczych. Przykład ? Podniesienie kwoty wolnej od podatku z 30 tys. zł do 60 tys. To jeden ze „100 konkretów na pierwsze 100 dni” Koalicji Obywatelskiej. Niby wciąż aktualny, ale z małą gwiazdką: „zależne od wyników audytu stanu finansów publicznych”. Sprytne, prawda? A myślicie, że premier Tusk po takim audycie powie: „finanse publiczne są w dobrym stanie – wprowadzam swoją obietnicę”? Też się uśmiechnęliście? Myślę, że w ciemno bardzo dobrze obstawię ocenę państwa, które PiS zostawił, przez obecnego premiera.
Odpolitycznienie w jedną stronę
Proponuję spojrzeć, jak nowa władza „odpolitycznia” różne struktury.
Minister Edukacji Narodowej Barbara Nowacka powołała nowy zarząd i radę Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji, która wchodzi w skład fundacji Skarbu Państwa. Rada ta np. zarządza programem Erasmus i niepotrzebni tam są politycy.
Oto skład: Joanna Mucha (poseł Polski2050) – przewodnicząca rady, Urszula Augustyn (poseł PO), Tomasz Bratek (wiceprezydent Warszawy – zastępca Rafała Trzaskowskiego z PO), Kinga Gajewska (poseł PO), Jakub Kwaśny (członek założyciel Inicjatywy Polskiej Nowackiej, wieloletni działacz SLD), Dorota Łoboda (poseł PO), Ewa Masny-Askanas (członek PO), Claudia Torres-Bartyzel (szefowa służby cywilnej w rządzie Ewy Kopacz)
A w zarządzie mamy Sławomira Drelicha (członek Polska2050, kandydował do Sejmu) i Tomasz Krześniak (uwaga – nie jest członkiem partii, wykazuje tylko absolutne jej poparcie w mediach społecznościowych)
Takie przykłady można mnożyć. Nowy rząd i jego współpracownicy zakrzykują opinię publiczną do tego stopnia, że ich wyborcy – nawet gdy przedstawisz im czarno na białym fakty i dowody o kompletnym rozjechaniu się słów i czynów ich politycznych ulubieńców – nie są w stanie uwierzyć w to, co się dzieje. A jeśli przyjmują coś do wiadomości, to usprawiedliwiają czyny w sposób absurdalny.
Np. w stylu: „bo PiS robił gorzej” albo moje ulubione uzasadnienie: „Inaczej się nie da, żeby wróciła praworządność. Tak po prostu trzeba”.
Prawda objawiona świętego Donalda
Sprowadzenie dyskusji do absurdu stało się tak powszechne, że jest przyjmowane za normalne. Liberalno-lewicowy zwolennicy wyświechtali pojęcia praworządności, Konstytucji i demokracji. Wciskali je przez 8 lat w prawie każdą swoją argumentację. A czasem już nie argumentowali, tylko powtarzali hasła jak mantrę. I ta mantra tak mocno weszła im do głów, że chyba zbyt wielkim szokiem byłoby zrozumienie, że Donald Tusk i jego poplecznicy mogą łamać prawo, deptać Konstytucję, lekceważyć instytucję Sejmu. Robić coś odwrotnego, do tego, co tak szumnie deklarowali.
Od razu włącza się mechanizm obronny: jak to możliwe, przecież to są właśnie strażnicy prawa! Oni w końcu naprawiają to państwo po tamtych złych. I tak w koło Macieju…
Radykalizacja i nagonka na drugą stronę sporu politycznego (cokolwiek by o PiS-ie nie myśleć) była tak duża, że wielu zwolenników Tuska dzisiaj przedstawia swój punkt widzenia w formie prawdy objawionej. Przecież tak musi być, a jak myślisz inaczej, to jesteś taki, siaki, owaki i oczywiście pisowski (co równa się w ich świecie zły i koniec).
Wracam do swojej refleksji, co może ludzi mobilizować, by wyjść z pewnego omamienia i zacząć trzeźwo oceniać rzeczywistość. Niestety, pewnie dopiero kryzys w prywatnych portfelach. Dopóki się zgadza rachunek i jest nam w miarę dobrze, to o co mamy się ścierać? Może trochę się pospieramy na Facebooku, wyśmiejemy kogoś, odczłowieczymy, a innym razem wyzłośliwimy się na kimś ze znajomymi. Ale coś więcej? Mamy przecież swoje codzienne problemy.
A szersze wizje, bezpieczeństwo kraju, wartości, spójność i jedność narodu, polityka społeczna, czy gospodarka? To może kiedyś. Zaraz trzeba już planować zagraniczne wakacje. A może niedługo zmiana samochód na lepszy…