Większe znaczenie ma to, jak myśli społeczeństwo, a nie to co suflują politycy, publicyści i dziennikarze z naszej „bańki informacyjnej”. Stawka przyszłorocznych wyborów jest zbyt wysoka, by wsłuchiwać się w głosy tylko jednej strony. W tym sensie Karol Nawrocki jest dobrym wyborem, a jego cel – zakończenie „wojny polsko-polskiej”, doskonale wpisuje się w oczekiwania społeczne.
Czy można było wystawić kogoś lepszego? Możliwe, że tak. Wielu widziałoby w tej roli Przemysława Czarnka, inni woleliby byłego premiera Mateusza Morawieckiego, a PiS-owski aparat najchętniej zagłosowałby na Mariusza Błaszczaka. Każdy z nich miałby swoje atuty. Ale w wyborach prezydenckich liczy się wygrana, a nie satysfakcja partyjnych liderów. Kto tego nie rozumie, nie pojmuje specyfiki tych wyborów. Będą brutalne, bo lewicowo-liberalnym elitom, zarówno w Polsce, jak i w Europie, kończy się czas. Jeśli obóz patriotyczny przegra, zmiany na niekorzyść Polski nastąpią tak szybko, że kolejne wybory mogą już nie mieć żadnego znaczenia.
– Chcę zostać Waszym prezydentem, bo wiem i rozumiem, że Polska, by istnieć, musi być wielka. Trzeba bronić naszych wartości i nie pozwolić na zabranie nam symboli oraz ograniczanie naszej suwerenności – mówił w swoim pierwszym przemówieniu kandydat na Prezydenta RP. Owszem, mają rację niektórzy, że mógł wypaść jeszcze lepiej – mógł nie zaglądać do notatek, pokazać więcej charyzmy. Ale lepszy polityk przygotowany i precyzyjny niż „krasomówca”, którego słowotok staje się problemem całego kraju. Rafał Trzaskowski to mistrz formy bez treści, Karol Nawrocki – wie co i dlaczego mówi. Jakościowa różnica na korzyść tego drugiego jest oczywista.
Co jeszcze różni obu panów? Nawrocki nie musi udowadniać swojego patriotyzmu ani lojalności wobec Polski. Dla jego konkurenta będzie to wyzwaniem. Trzaskowski, mistrz salonowej elokwencji, kontra Nawrocki – strażnik pamięci narodowej i symbol zdrowego rozsądku. Jeden jest specem od PR, drugi patriotą i znawcą historii Polski. Tyle że w polityce liczy się nie tylko forma, ale również treść. Trzaskowski o treści zapomniał już dawno, Nawrocki – ma szansę uczynić ją fundamentem swojej kampanii.
Przez ostatnie lata Rafał Trzaskowski nauczył Polaków, że nie powinni się po nim zbyt wiele spodziewać. Oczekiwania wobec Karola Nawrockiego są bardzo duże. Jego przeciwnicy mają w pamięci 2015 rok, gdy nie docenili Andrzeja Dudy. Teraz będą atakować Karola Nawrockiego na wszelki wypadek. Bezwzględnie i przy użyciu wszystkich możliwych metod. Zaangażują służby specjalne oraz cały przemysł pogardy.
W mediach stworzonych niegdyś przez byłych współpracowników komunistycznych służb, w udających serwisy informacyjne programach, będą kłamać i manipulować. Wiedzą, że wybory, to nie jest taniec na lodzie i punktów za styl nie będzie. Wiedzą, że wygrać mogą tylko kłamiąc i będą to robić każdego dnia. Mają powody! Nawrocki stoi na czele Instytutu Pamięci Narodowej , a krytykować go będą dziennikarze i publicyści, często dzieci byłych współpracowników SB i komunistycznych dygnitarzy. Oni wiedzą, że Nawrocki wie, a Nawrocki wie, że oni wiedzą.
Może dlatego wszedł na mównicę przy muzyce z filmu „Rocky”. To ma znaczenie. I nie chodzi nawet o jego bokserską przeszłość, ale mocną symbolikę. Rocky’emu nikt nie dawał szans, a on sam nie walczył dla sławy, ale z determinacją, którą zna każdy, kto mierzył się z przeciwnościami losu. Tak samo jest z Karolem Nawrockim – jego sukces zależy od ciężkiej pracy, nie od salonowych gier. Jako sportowiec, potrafi planować i rozkładać siły na przyszłość. Od Trzaskowskiego różni się właściwie wszystkim i są to różnice na jego korzyść.
Czy narracja o Karolu Nawrockim jako kandydacie obywatelskim będzie skuteczna? To zależy nie tylko od kampanii centralnej, ale również od struktur terenowych PiS, które będą tworzyć lokalne komitety obywatelskie. Jeśli znajdą się w nich głównie partyjni wiarusi oraz ich przyboczni, upatrujący w tym szansy na zaistnienie, będzie to przepis na porażkę. Ta partia nie wykorzystała 8 lat rządzenia i trzech kolejnych kampanii do poszerzenia zaplecza oraz zbudowania środowiska, istnieje więc obawa, że podobnie będzie i tym razem. To byłby scenariusz najgorszy z możliwych w sytuacji przegranej. Nie mielibyśmy nie tylko oddanego sprawom Polski Prezydenta RP, ale również silnego środowiska.
To bardzo ważne, bo oczekujący na rychły upadek tej władzy mogą się srodze rozczarować. Ten rząd nie przypomina żadnego z dotychczasowych. Nie jest po prostu kolejną ekipą po 1989 roku: taką jak SLD, które ustąpiło miejsca AWS, a potem znów SLD; jak PiS, które zniknęło po kadencji na rzecz PO-PSL; czy wreszcie Zjednoczona Prawica, której rządy dopiero co dobiegły końca. Ten rząd ma inne podstawy, a jego trwanie lub upadek w przyszłości, tylko pozornie mogą mieć coś wspólnego z kartką wyborczą w Polsce.
Karol Nawrocki jest w stanie zagospodarować całą część elektoratu, która jest potrzebna do zwycięstwa. Co ważne, nie tylko tego prawicowego, ale również ludzi środka. Także tych, którzy na co dzień nie interesują się polityką. On może tylko zyskiwać, podczas gdy jego konkurent, głównie tracić. Ważne, aby tego nie zmarnować.