Dzisiejszy okres rządów w Polsce ukazywany jest w rozmaicie, ale najczęściej jako stan bezprawia, nieposzanowania praw i lekceważenia najważniejszych instytucji Państwa i ich przedstawicieli. Można obrażać Prezydenta, sądy prokuratury, słowem wszystkie organy władzy, w których są ludzie nie z nadania koalicji 13 grudnia. Nie bacząc na konsekwencje obecny rząd i jego większość parlamentarna idzie na skróty. Zapowiadają kolejne rozprawy z reliktami opozycji poprzez uchwały sejmowe. Tak zlikwidowano publiczne media i tak chcą obalić Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, i pewnie jeszcze inne niepoddające się władzy ośrodki. Ostatnio marszałek Hołownia pohukiwał nawet na Państwową Komisję Wyborczą, że jeszcze nie wskazała następców posłów Wąsika i Kamińskiego.
Dzisiejsze postępowanie koalicji 13 grudnia jest jak w bajce Ignacego Krasickiego „Kulawy i ślepy”. Oni idą na rympał, nie bacząc na to, co się stanie. To prosta droga do katastrofy, przed którą przestrzegał wieszcz w czasach rozbiorów Polski. „I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył,/I ten, co bezpieczeństwa głupiemu powierzył”.
Kto jest dzisiaj tym kulawym i ślepym domyślcie się Państwo sami. I nie obrażajcie się na wieszcza, za to jak nazywa bohaterów swojej bajki. Kiedyś w dawnych czasach wszystko nazywano dosłownie. Nie było poprawności politycznej, która eliminowała z publicznego języka pewne słowa. Dzisiejsi luminarze postępu i sprawiedliwości chcąc zmienić świat, stosują bardzo wyrafinowane metody. Każdy kto krytykuje władzę może być oskarżony o hejt albo skłonności faszystowskie, a to już jest karalne. Taką praktykę bez możliwości odwołania stosują media społecznościowe. Dostajesz bana czyli zawieszają twoje prawa do publikowania czegokolwiek na tydzień, miesiąc albo znikasz w otchłań niebytu. I czujesz się jak w komedii Barei, kiedy domagasz się od szatniarza zwrotu kurtki, a on mówi: – nie ma i co mi zrobisz?
Do rządu, bynajmniej nie tylnymi drzwiami, dostało się towarzystwo związane z lewactwem wszelakim. Panoszą się i rozpychają łokciami, jakby byli zwycięzcami ostatnich wyborów, a dostali niewiele więcej głosów niż Konfederacja, która rany liże. Przypomnę – Lewica 8,61 procent, Konfederacja 7,16. Ale to oni i ich zastępy feministyczne dzisiaj są na salonach władzy. Trudno już zliczyć ile obecnie mają razem stanowisk ministerialnych, bo ten rząd rozrasta się jak hydra, grubo już przekraczając setkę swoich wybrańców.
Ostatnio jedna z tych lewicowych pań, każąca nazywać się ministrą, niejaka Katarzyna Kotula (ministerstwo ds. równości) ogłosiła, że obejmuje nie patronatem, a matronatem Ranking Szkół Przyjaznych LGBTQ+. Może nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że jej koleżanka z ministerstwa edukacji oraz Rzeczniczka Praw Dziecka też włączyły się w tę akcję, ale jeszcze pod hasłem patronatu. Oj, mogą dostać za to reprymendę od Kotulowej, jeśli się szybko nie poprawią i matronem nie staną.
O tempora, o mores!