Operacjonalizacja

Tytułowe pojęcie z pogranicza praktycznych, badawczych nauk społecznych i logiki (semantyka)
przyswoiłem sobie skutecznie w połowie lat 70. ub. w. na seminarium z socjologii religii i moralności u mego „mistrza” ks. prof. Władysława Piwowarskiego, naukowca wybitnego i konsekwentnego w swojej pasji badania, opisywania i analizowania zjawisk społecznych.

Przy okazji niejako zdradzam tak swój wiek (bynajmniej, nie wstydzę się!) jak i przywiązanie do metodologicznego porządku, który już żadną miarą się nie starzeje, cokolwiek twierdziliby różnej maści współcześni postmoderniści i dekonstruktywiści, „potępowcy”, a osobliwie wszyscy politycznie wzmożeni zwolennicy argumentów siłowych (nie mylić z siłą argumentów!).

Konstatacja zaś, że żyjemy w III RP w dobie „mediatyzacji” i „polityzacji” wszystkiego wydaje się również dla tych rozważań socjologiczno-politologicznych fundamentalną zgoła. Toteż rewolucyjny w gruncie rzeczy zapał rządzących, który jest wszak wypadkową (sic?) demokratycznego rozstrzygnięcia rodaków w wolnych wyborach (Choć decyzja SN dopiero 13. b.m.), nie jest przecież niczym nowym, nawet jeśli (zapowiadana!) „totalna” skala i takież metody mogą budzić zdziwienie, niepokój i słuszny społeczny sprzeciw. Ale wracając na metodologiczny poziom warto sobie uzmysłowić cele, nawet jeśli często sprzeczne (z logiką?) i chaotycznie formułowane, to przecież zawarte w pojęciach będących na co dzień w publicznej
debacie, „zdobionej” coraz bardziej śmiałymi tezami i … faktami.

I jeszcze jedna uwaga natury metodologicznej a dotycząca (pro domo sua) dziennikarstwa, którym się param od nieomal początków III RP. Otóż od owych początków przyjąłem za swoją fundamentalną, misyjną (!) zasadę reprezentowania we wszystkich dziennikarskich formach aktywności (łącznie z publicystyką) interesu i punktu widzenia współobywateli. Stąd też dzisiejsze rozważania, którym nadałem wszak jednoznacznie metodologiczny, acz roboczy przecież tytuł. A jest co uczciwie i rzetelnie zgodnie z wiedzą i logiką „operacjonalizować”, czyli przekładać pojęcia, programy i hasła na działania, tak żeby obywatele wiedzieli czego mają się spodziewać i co ich czeka zarówno „tu i teraz”, jak i w dalszej perspektywie.

Czas zatem na przykłady, wśród których z całego bogatego nadzwyczaj słownika polityków (rządzących w szczególności !) wybrałem skromny ilościowo zestaw pojęć, które dziś tworzą wg. wielu semantyczny chaos, a powinny być w interesie społecznym doprecyzowane w sensie praktycznym. Poczynając więc od pojęć najogólniejszych takich jak : demokracja, suwerenność, praworządność, ład społeczny, ład medialny, wolność obywatelska z wolnością słowa na czele, prawda i polityka historyczna, prawo i sprawiedliwość (nomen, omen) porządek prawny,
ustrojowy i konstytucyjny z miejscem w nim naszej Ustawy Zasadniczej na czele.

Tę swoistą „litanię” można wszak, jako się rzekło, ciągnąć w nieskończoność, ale bez dokładnego ustalenia zakresu i celowości oraz operacjonalizacji tych i im podobnych pojęć żaden dialog i społeczny ład z porozumieniem narodowym (sic!), jako celem oczywistym, nie jest możliwy. O ile jest rządzącym potrzebny i… planowany? Na zakończenie smutna konstatacja, kiedy to brutalna polityczna rzeczywistość wyprzedza wszelkie teorie z metodologią na czele.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *