Mija dekada od wypowiedzianych przez ówczesnego Ministra Spraw Wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza słów: „Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”. Wtedy brzmiało to, choć złowieszczo, ale jednak jako pewna absurdalna sentencja wypowiedziana przez drugoplanowego figuranta aparatu politycznego rządzącej koalicji. Dziś, wspominając słowa tamtego czasu, tego człowieka, jawią się one jako przepowiednia.
Obserwując działania koalicji rządzącej od 13 grudnia wiadomym jest, że w Polsce można wszystko, że w państwie polskim nie ma takiego przepisu prawa, artykułu ustawy, paragrafu kodeksu, którego nie można obejść. Pojęcia fundamentalne państwowości, ilekolwiek by nie znaczyły w swoim nie tylko dziejowym kontekście, takie jak demokracja, państwo prawa, konstytucja, trójpodział władzy, niezależność mediów, a nawet suwerenność państwa, przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Dziś każde prawo może zostać zniesione w oparciu o… kodeks wędkarski. Niewiele w tym przesady. Może jedynie jaskrawość, dzięki której dla wielu przyjdzie moment refleksji, że ta droga, droga politycznej zemsty bez względu na straty jakie poniesie Polska, jest drogą do zatracenia. I to nie tylko dla Polski. Prędzej, czy później, politycy rządzącej koalicji dotrą do miejsca, w którym brzęk łańcucha przykryje smak rzucanych pod stół kości. Póki co jednak, wiedzeni głodem profitów jakie daje władza, nie zwracają uwagi na to, z której strony piłują gałąź.
Państwo polskie, od grudnia ubiegłego roku, stacza się w otchłań. Coraz więcej przepowiednia, że istnieje ono tylko teoretycznie, staje się dniem powszednim. Jak do tego doszło? Krótkowzroczność odwołuje nas do porażki obozu rządzącego przez osiem lat i błędów, które popełnił, skoro mimo tylu sukcesów i pierwszej – od blisko stu lat – wizji na Polskę, nie utrzymał, a wręcz nie umocnił swojego mandatu sprawowania rządu w państwie. Ten postępujący demontaż państwa, to nie jest jednak słabość obozu patriotycznego, to cień okrągłego stołu. Gruba kreska, brak rozliczenia rozbudowywanego przez blisko pół wieku aparatu terroru politycznego, który pochłaniał wszystkie sfery życia, to wszystko otworzyło drogę byłym terrorystom spod znaku sierpa i młota, i ich spadkobiercom, do odzyskania panowania nad Polską. Tworzyli rożne fikcyjne szyldy partyjne, przenikali do różnych struktur, wygrywali wybory, panowali. Ten cały anturaż, w którym się poruszaliśmy, dawał nam fikcyjne poczucie obywatelskości. Że jednak coś jest nasze, że mamy na coś wpływ, że głos nad urną ma znaczenie i demokracja istnieje, a terror komunistycznego bezprawia mamy za sobą i poczytamy o nim wnukom po kolacji. Mrzonka. Rozpierzchła się 13 grudnia, nomen omen, po 43 latach od tamtego dnia. Symboliczne to. W tej fikcji kreowanej przez obóz dzisiejszej władzy, powołującej się cynicznie na wartości demokratyczne, konstytucję i praworządność, obywatelskość i wartości nie istnieją. Nie mają znaczenia. Żadnego.