Wyników Zjednoczonej Prawicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego nie dla się zaszpachlować bon motami i pokryć lakierem totumfackiego samozadowolenia. Trzeba ogłosić klęskę i wskazać winnych. Nie moja to rola, ale jakby ktoś chciał się wykazać, to oferuję kilka refleksji natury ogólnej. Oto one.
Po pierwsze „Zjednoczona Prawica” wcale nie jest zjednoczona. Jest mocno niekompletna i podzielona. PiS odrzucając a priori wszelką współpracę z Konfederacją i prowadząc nieudolne próby pozyskania prawicowego skrzydła PSL-u, dowodzi, że stanowi „wyselekcjonowaną”, a nie zjednoczoną prawicę. Kwestię, jakie motywy stoją za ową selekcją, pozostawiam bez komentarza.
Po drugie „Zjednoczona Prawica” nie jest tak antyunijna, jak ogłosiła podczas kampanii wyborczej. Wszak poparła i Pakt Migracyjny, i Zielony Ład. Podobno w imię obawy o marginalizację w Unii Europejskiej, co jest doprawdy dziwne, bo od zawsze Zjednoczona Prawica była tam marginalizowana, głównie na własne życzenie, lansując tezę, że pragnie tę instytucję naprawić.
I to po trzecie. Nie da się naprawić, czegoś co działa zgodnie z planem i założeniami będącymi fundamentem tej instytucji. Ten plan zakłada zbudowanie wielkiego obszaru gospodarczego, w którym jedni będą wytwarzać, a inni konsumować, zgodnie z przypisanymi rolami lepszych i gorszych. Plan ten jest znany a rolę Polski wyznaczono, zanim Polska do Unii wstąpiła.
Tu pora na czwarte. Plany te, choć znane, nie są publicznie świadome. I albo Zjednoczona Prawica z racji ignorancji ich nie zna, albo z powodu cynizmu, nie informuje o tym planie swoich wyborców. Jedno i drugie winno skłaniać do refleksji.
Po piąte wreszcie. Na ogół podczas wyborów stosuje się zasadę, że jak chce się wygrać, należy ułożyć listy tak, aby zwiększyć, a nie zmniejszyć swoje szanse na wybór. I stosownie do tego prowadzić kampanię propagandową. Tymczasem w tej kwestii rodzi się wiele wątpliwości o jakie zwycięstwo szło. Czy osobiste aparatu, czy ugrupowania jako całości? I czy podczas kampanii wyborczej zrobiono wszystko, aby wygrać? Bo i tu są spore wątpliwości.
Każdy z tych wątków wart jest poszerzonej analizy, co pozostawiam ekspertom, których zdaje się Zjednoczona Prawica nie ma, bo postawiła w sprawach strategicznych na aparat partyjny, partyjną dyscyplinę i wiarę, że posiada żelazny elektorat.
Konkludując. Zjednoczona prawica stoi przed oczywistym dylematem. Czy chce trwać w syndromie oblężonej twierdzy, nie zmieniając się i czekać, aż rzeczywistość się zmieni, czy porzucić zgrane koncepty i wyjść rzeczywistości naprzeciw. Dokonać samorozliczenia, zanim zrobi to elektorat. Elektorat, który jak można wyliczyć, w blisko 80% jest antyunijny i eurosceptyczny.