Obrażanie się na Pabla Moralesa i nazywanie go hejterem to gruba naiwność. Demokracja bowiem to walka plemion. Rozum w tej walce nie odgrywa większej roli. Dominują emocje, a zatem i inwektywy oraz bogata metaforyka. W to wszystko wkracza tolerancja represywna, z pałką mowy nienawiści. Oznaczająca tyle, że patriota staje się nazistą, katolik moherem a lewak postępowcem. Obrażanie uczuć religijnych katolików należy dzisiaj w ramach mowy nienawiści do politycznego bycia cool, a przypominanie podstawowych praw natury homofobią. W praktyce nazywanie Biedronia gejem, narusza jego dobra osobiste, a nazywanie Kaczyńskiego gnomem z Mokotowa jest trendy. Zatem w tym niesymetrycznym świecie medialnej naparzanki, prawica dała się zepchnąć do narożnika. Nie z powodu agresji przeciwników, ale z naiwnego pojmowania demokracji. Pogląd, że kultura i wyszukane argumenty przemawiają do elektoratu, a nudne choć mądre wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, zwiększą jego popularność, wiedzie na manowce.
Analiza postaw psychologicznych elektoratów pokazuje, że przeciwnikami PiS’u są korpoludki z wielkich miast. Wyzuci z wszelkiej politycznej edukacji, wtłoczeni w granatowe garniturki o numer przyciasne, po pracy chcą żyć beztrosko w oderwaniu od wszelkiej intelektualnej ambicji. Marzą o wakacjach na Seszelach, drogim jedzeniu i szlachetnych alkoholach. Dla każdego kto ma jakieś ambicje, wygląda gorzej, ma stare auto, a nie daj Boże mieszka gdzieś na prowincji, deklaruje się katolikiem, mają jedynie pogardę.
Polityka jest grą dla cyników. Mówi się jedno, a robi drugie. Prawda jako podstawowe narzędzie w polityce prowadzi na grzęzawisko w którym toną naiwniacy. Zgodnie zatem z zasadami politycznego marketingu, przekaz polityczny musi być targetowany. To znaczy dopasowany do elektoratu. Tymczasem przekaz PiS’u kompletnie nie trafia do korpoludków. Dla nich PiS, to obciach. Warto więc zastanowić się, co zrobić i co mówić, aby nie być „obciachowym”.
Co do hejtu, to warto przypomnieć, że Sokrates w wyniku hejtu został oskarżony o mowę nienawiści i skazany przez demokrację na śmierć. Tym samym należy hejt uznać, za stale obecny w polityce. Także w demokracji od początku jej istnienia, a która może przegłosować głosami durniów, że 2+2=5. Obrażanie się zatem na Pabla Moralesa, że dostał od kogoś parę groszy za hejtowanie PiS’u, świadczy od politycznej naiwności, albo pysze. A wszak jedno i drugie kroczy przed porażką.
W świecie, w którym nikt (statystycznie to nieistotny odsetek) nie czyta więcej ja 2 książki rocznie, a niewielu czyta gazety, za to większość czerpie wiedzę z TiK-Tok’a, tłumaczenie elektoratowi zawiłości świata, jest intelektualną pułapką. Trzeba uznać, że elektorat jest głupszy jak się wydaje. Nie wolno mieć w polityce złudzeń co do społeczeństwa. Zgodnie z podstawową strategiczną zasadą rządzenia, należy mieć o nim jak najgorsze zdanie. Lepiej bowiem być przez rządzonych zaskoczonym pozytywnie, jak rządzonych przeszacować i z honorem przegrać.
Przeciwnicy PiS’u właśnie na tym zbudowali swój sukces. Potraktowali społeczeństwo z pełnym cynizmem, a widząc jego intelektualny poziom zbudowali hejterski przekaz w oparciu o internetowych trolli. Ze strony PiS’u nie było w tym obszarze kontrreakcji. Liderzy tej partii wierzyli naiwnie, że prawda się obroni. W polityce prawda jak już wspomniałem nigdy nie należała do atutów. Prawdą powinni posługiwać się misjonarze, którzy mają zamiłowanie do męczeństwa. Polityk musi mieć umysł trzeźwy i dostarczać ludziom to czego potrzebują, także w warstwie czysto werbalnej i wizerunkowej. A hejt? Hejt zlecić obozowym ciurom i udawać, że to nie my. A jak już się mleko wyleje, to dowodzić, że przeciwna strona była jeszcze bardziej hejterska.
Brzydzenie się internetowymi trollami i hejtem, to gruba naiwność. Wyborcy tego chcą, nawet jak wprost tego nie mówią. Wystarczy tylko pobieżny przegląd internetu i sprawdzenie zasięgów i polubień wpisów internetowych trolli, aby otrzeźwieć.