Tytułowe pytanie można bez większego ryzyka określić mianem fałszywej alternatywy. Wystarczy bowiem ściśle i precyzyjnie (ha, ha) zdefiniować pierwszy człon, czyli poglądy polityczne w szczególności, aby dojść do wniosków społecznie niezbyt optymistycznych, co do rzadkości ich występowania. I nie dziwota, bowiem istotą owych poglądów, mylonych często z sympatiami jest … wiedza. Nawet jeśli to sympatie właśnie wzmacniane często emocjami negatywnymi mają najczęściej swoje odzwierciedlenie w wynikach wyborów najbardziej nawet demokratycznych i (hmm) wolnych, co by nie rzec. Ale po kolei, tym bardziej, że muszę odwołać się do moich niegdysiejszych wywodów dotyczących ulubionej przeze mnie antropologicznej, sekwencyjnej piramidy zawartej symbolicznie zgoła w stopniowaniu: informacja, wiedza, mądrość. Ze stosowną uwagą metodyczną, że do tej trzeciej fazy (mądrości) dochodzi jednak niewielu, a podstawą rzetelnej wiedzy są informacje prawdziwe (!), ze świadomością wszak, że ten ostatni kwantyfikator otwiera prawdziwą interpretacyjną „puszkę z Pandorą” (copyright by prof. Geremek). Czyli, że bez prawdy w informacji, nie mylić z tzw. narracją, która ujmując rzecz filozoficznie przypomina jedynie, że „sofiści nie umarli bezpotomnie”, nie ma mowy o prawdziwej, rzetelnej wiedzy, że o mądrości nie wspomnę. Tyle tytułem wstępu do pierwszej części rozważań, które jak przypuszczam wielu się nie spodobają, ze względu na konstatację podstawową zgoła, która brzmi brutalnie dość. Twierdzę oto ponad wszelką wątpliwość, że ugruntowane w wiedzy o ideach, światopoglądach i rozwiązaniach pragmatycznych( m. in. prawnych i ustrojowo-politycznych) poglądy występują w III RP rzadko nawet wśród … polityków. Co jest oczywiście wynikiem pospołu 30-letniej praktyki politycznej i całkowicie zlekceważonej i zaniedbanej edukacji społecznej, ekonomicznej, a nawet filozoficzno-kulturowej i politycznej, oczywiście. A wszystko to z przemożnym udziałem mediów wszelakich, wypełniających znamiona zjawiska zwanego nie bez kozery polityzacją i madiatyzacją … wszystkiego (!), a aktualny stan swoistej anarchii i społecznej atrofii jest jednocześnie i wynikiem, i przyczyną braku poglądów zastąpionych emocjami, począwszy od sympatii a skończywszy na wrogości i nienawiści (sic!). A zjawiska te dotyczą, jako się rzekło, również naszych parlamentarnych „wybrańców”, którzy mienią się politykami. Nie będę tym razem znęcał się nad ich poziomem intelektualnym i merytorycznym, który wszak wyjaśnia wiele, ale odniosę się do ich medialnych „występów” polegających na „odklepywaniu” tzw. przekazu dnia, ewentualnie okraszonego inwektywami wobec politycznych wrogów. Niesamodzielność i brak wiedzy nie są tu jedynym problemem. Obiecując zaś kontynuować te zaznaczone zaledwie wątki , chcę zaprezentować Państwu króciutki cytat jako swoistą puentę i zapowiedź kolejnych tekstów. Zbigniew Herbert, największy polski poeta XX wieku, gorący patriota, konserwatysta i … prawnik z wykształcenia, o konstytucji z 1997. roku :”Przedstawiony projekt konstytucji odrzucam w całości. Po pierwsze, ze względów może frywolnych, to jest stylistycznych, ale niestety – taki mam zawód. To elaborat napisany fatalną polszczyzną. A przecież będzie lekturą dzieci i młodzieży. Po drugie, z punktu widzenia prawnego i merytorycznego jest to wypracowanie wręcz haniebne. Roi się w nim od mętnych sformułowań: ”niektórych spraw”, „może”, mających zapewne przykryć treść i zapowiedzi zgoła groźne – system o fasadzie kapitalistycznej, którego istotę stanowi gardząca społeczeństwem oligarchia posiadająca wszystkie kluczowe urzędy i stanowiska finansowo – polityczne”. Mocne!?