Ocena pierwszego roku rządów Donalda Tuska, która już za chwilę powstanie, będzie przypominać kartę pacjenta z przewlekłą chorobą. Termometr społecznych nastrojów zaczyna gwałtownie wskazywać, że Polacy mają już dość tej władzy. Nie tylko i nie przede wszystkim z powodu braku realizacji kluczowych obietnic. Bardziej ze względu na dość powszechne w społeczeństwie przekonanie, że jest gorzej niż było, a nie było źle…
Fundament, na którym buduje się obecna władza, nie jest oparty na poprawie losu obywateli czy nowej jakości polityki. Wręcz przeciwnie – to konstrukcja wzniesiona na zubożeniu społeczeństwa, rosnącej niepewności oraz chaosie prawnym. Kto liczył, że po ubiegłorocznych wyborach będzie mu się żyło lepiej, teraz musi leczyć kaca – przedsiębiorcy, rolnicy, studenci, emeryci etc. Powody do radości mają tylko byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, którzy odzyskali niesłusznie przyznane im w czasach PRL-u przywileje emerytalne.
Jeśli dołożymy do tego wskaźniki gospodarcze, trudno oprzeć się wrażeniu, że kraj znalazł się na mieliźnie. Sprzedaż detaliczna, która była motorem wzrostu gospodarczego, jest najgorsza od ćwierć wieku. Wyniki kluczowych spółek Skarbu Państwa szorują po dnie, a nasz narodowy champion – Orlen, bierze kredyt na bieżącą działalność. Do tego dochodzi drastyczny spadek inwestycji zagranicznych w Polsce oraz coraz liczniejsze zwolnienia grupowe. Co jeszcze? Jest tego sporo. Rekordowy deficyt budżetowy, wzrost kosztów obsługi długu czy wreszcie zapaść służby zdrowia.
Można się zastanawiać, jakim cudem udaje się im jeszcze trwać, skoro wydajni są tylko w obszarze represji, a brakuje im kreatywności w rozwiązywaniu realnych problemów. To nie jest tak, że w ostatnim roku nie było okienek pogodowych dla Polski. Były, ale ta ekipa skutecznie je rygluje. To kluczowy obszar działalności tego rządu: żeby było gorzej, niż było. Uwijają się więc w ukropie, byle tylko nie powstał Centralny Port Komunikacyjny, elektrownie atomowe, czy port kontenerowy w Świnoujściu. Dlaczego? Bo są już w Niemczech. Nieprawdopodobne – niestety prawdziwe!
Żeby elektorat nie umarł z nudów, zadbano o igrzyska. A ponieważ talent Tuska polega głównie na wyzwalaniu wśród swoich zwolenników najbardziej pierwotnych emocji, razem z Adamem Bodnarem, postanowił zaspokoić gusta wszystkich wyborców Koalicji Obywatelskiej: antyklerykałów, SB-ów, gangsterów, głupców, nieudaczników i wielu innych.
Komisje śledcze okazały się kompletną klapą, ale tortury wobec księdza Olszewskiego oraz urzędniczek, to już prawdziwa skórka od banana. Polegli na całej linii. Polska zobaczyła „zorganizowaną grupę przestępczą” – rozpłakanego księdza oraz dwie skromne i subtelne urzędniczki. Nie krzyczały, by kogoś „je…ć” i nie walczyły o zabijanie dzieci, ale o prosty i nieszkodliwy różaniec. Odmawiano im nawet tego! Trzeba oddać, do roli w thrillerze o mafii, znacznie lepiej pasują: Giertych, Grodzki, Nowak, Karpiński, Gawłowski czy wreszcie, niech nie będą skromni…. Bodnar z Tuskiem.
A jednak ich wypuścili. W piątek, trójka osobistych więźniów premiera Tuska, opuściła areszt. Nie dlatego, że przestraszyli się PiS-u, albo kościelnych hierarchów – zresztą ci ostatni zachowali się średnio, a nawet słabo – lecz z obawy o rozlanie się społecznych protestów na całą Polskę. Najczarniejszym snem Tuska, bo minister Bodnar raczej już nie sypia, była wizja miast obwieszonych banerami pt. „Uwolnić księdza”, licznych głodówek oraz rozlanych na całą Polskę protestów. Wiedział, że dalsze przetrzymywanie księdza i urzędniczek, byłoby gaszeniem pożaru przy pomocy benzyny.
Blizny po tej sprawie będą się goić długo. Ten areszt i tortury o których w Telewizji Republika opowiedziały urzędniczki nie działy się w Guantanamo, ale w Polsce. Przykleją się do tego rządu i tak już zostanie. Auć! To musi boleć. Były szef Rady Europejskiej, stał się „politycznym gangsterem”…