Pomiędzy gęganiem, a gdakaniem

Prezydent Andrzej Duda odwiedził Chiny. Państwo pomawiane o komunizm, które stało się dominatorem w wielu dziedzinach gospodarki i nauki. Niedawno chińska maszyna wylądowała na niewidocznej stronie Księżyca i pobiera próbki. Amerykanie wybierają się tam dopiero za rok.

Rozwój Chin to oczywisty dowód, że rzekomy chiński komunizm, jako model gospodarki, jest dużo lepszy jak amerykańska demokracja pomieszana z gospodarczym liberalizmem. Można rzecz jasna wierzyć, że Chiny to komunistyczny reżim, ale trzeba uznać, że dzisiaj to Chiny decydują o światowej gospodarce i polityce.

Polska to kraj zamieszkiwany przez ludność unikającą czytania książek, ale w którym przeciętny obywatel jest ekspertem w kilkunastu dziedzinach. Kraj w którym tak zwane elity są jawnie antypolskie i antypaństwowe, a politycy… szkoda gadać. W tym szczęśliwym kraju, co oczywiste, są spece od pouczania Chin. Wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach stanowi dla nich pretekst do wypróżniania się intelektualnego w kwestii oceny tej wizyty.

To poważny powód, aby się do tego intelektualnego ścieku nie dokładać ze swoimi wypocinami. Dlatego podam kilka liczb, aby w przestrzeń mało mądrych opinii, jakie krążą na temat Chin, wlać nieco danych. Chiny to: 35% światowej produkcji stali, 33% światowego przemysłu stoczniowego, 60% światowej produkcji cementu. Chiny wytwarzają rocznie 6,3 mln samochodów elektrycznych rocznie, podczas gdy w USA powstaje ich 1,1 mln. Akumulatory do nich to 61% udział Chin w ich wytwarzaniu.

Na tym nie koniec bo w Chinach zgłaszanych jest ok 70 tys. patentów rocznie, zaś w USA niecałe 60 tys. Z tym, że w patentach dotyczących sztucznej inteligencji Chiny to 30 tys., a USA 17 tys. Na 300 mln światowej rocznej smartfonów produkcji chińscy producenci wytwarzają 127 mln. Nic zatem dziwnego, że zapowiedzi uruchomienia masowej produkcji androidów w przyszłym roku i projektów budowy energetyki termojądrowej nie są czczymi deklaracjami.

Uważni obserwatorzy i znawcy chińskiego protokołu dyplomatycznego zauważyli, że polski prezydent był witany w Chinach z taka pompą, jak nie tak dawno prezydent Putin. W dyplomatycznej mowie to wielce znaczący gest. To bowiem znaczy, że Polska w Chinach to znacząca polityczna marka. Niestety w kwestiach gospodarczych polskie produkty markę mają kiepską. I stąd 10 krotna przewaga importu z Chin nad eksportem. Co prawda ponad 30% naszego eksportu do Chin to maszyny i urządzenia, ale reszta to surowce i drobny bo 5% eksport żywności i jej przetworów.

Chiński rynek nie jest łatwy, ale gęganie o perspektywach eksportowych, bez silnego rządowego wsparcie, pozostanie gęganiem. Choć z uwagi na szanse eksportowe kurcząt należałoby napisać, że – gdakaniem.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *