W katalogu wartości, które w Polsce Donalda Tuska są niszczone każdego dnia, na czołowym miejscu jest prawda. Dlatego orędzie Prezydenta RP w Sejmie miało szczególne znaczenie – ujawniło obszary, gdzie kłamstwa rządzących wyrządzają najwięcej szkód. Dla premiera była to nowa sytuacja – dawno nikt nie zadał mu tylu celnych ciosów w debacie, w której nie miał nawet szansy na rewanż. Chociaż próbował, ale znów wbrew Konstytucji RP.
Prezydent jasno dał do zrozumienia, że nie jest zadowolony ze stanu spraw ważnych kraju. Na pierwszy plan wysunęły się strategiczne inwestycje, które rząd Zjednoczonej Prawicy zaplanował, a rząd Tuska zarzucił. – Sprawy wielkich inwestycji nie stały się priorytetem tego rządu. Wręcz odwrotnie. Energia została skierowana na polowanie na czarownice. Polski nie stać na dalsze zaprzepaszczanie infrastrukturalnych projektów. Wygrywają ci, którzy odważnie inwestują w rozwój (…). Rządzący marnują szanse na dynamiczny rozwój Polski – mówił prezydent.
Andrzej Duda zadał „koalicji 13 grudnia” potężne ciosy. Jej przedstawiciele z ław poselskich, którzy na co dzień nie grzeszą samodzielnym myśleniem – bo ich głównym zadaniem jest lanie szefowi wazeliny – mogli tylko patrzeć, jak ich lider dostaje baty, nie będąc w stanie nic zrobić. Im też się oberwało, bo prezydent przypomniał, jak politycy KO i Lewicy obrażali tych, którzy bronili polsko-białoruskiej granicy w 2021 roku. – Nigdy nie przeprosiliście za swoje skandaliczne słowa i działania, a teraz próbujecie pouczać tych, którzy mieli rację od samego początku – mówił prezydent Duda.
Krytyka łamania prawa przez rząd wybrzmiała wyjątkowo mocno. Prezydent nie owijał w bawełnę i nazywał rzeczy po imieniu. – Funkcjonujemy w trybie uchwałokracji – stwierdził. W dalszej części odniósł się do stygmatyzowania sędziów, których sam powołał. – Kiedyś brakowało odwagi, by rozliczyć sędziów z czasów komunizmu, a teraz chcecie łamać kręgosłupy sędziom wolnej Polski (…). Problem leży nie w sądach, a w rządzie, który wybiera sobie wyroki – podsumował. Prezydent nawiązał też do zapowiedzi Tuska o “demokracji walczącej”, podkreślając, że wszelkie przymiotnikowe wersje demokracji to brak demokracji. – Jak w PRL-u mieliśmy demokrację ludową, to nie było żadnej demokracji – dodał.
Ważne słowa padły w kontekście polityki kadrowej. Prezydent oskarżył koalicję o nominowanie na ambasadorów absolwentów szkół radzieckich, gdzie kiedyś wywiad rekrutował swoich szpiegów. Podał przykład ich działań, cytując jedno z oświadczeń, w którym krytykowali rząd za obronę granicy z Białorusią przed atakami hybrydowymi. – “Obrona granicy to zbrodnia przeciw ludzkości” – zacytował prezydent. – Czy to mogli napisać polscy dyplomaci? To hańba! – stwierdził prezydent Andrzej Duda.
Kiedy prezydent opuścił Sejm, a marszałek ogłosił krótką przerwę, na mównicę wszedł premier Donald Tusk. Choć art. 140 Konstytucji RP jasno mówi, że „orędzia nie są przedmiotem debaty”, Tusk po raz kolejny postanowił prawo złamać. Wypadł blado, jego charyzma przypominała mop do mycia podłogi, a chwilami sprawiał wrażenie “wariata”, który mówił coś o elektrowni w Kaliningradzie. Jednak jego wyznawcy dostali jasny przekaz: To prezydent PiS-u. Zdawał sobie sprawę, że po raz pierwszy został upokorzony na oczach całej Polski i wśród swoich w parlamencie. Wiedział, że jest na straconej pozycji, a prezydent Duda odniósł sukces. Niemal w rocznicę wyborów, Duda zadał mu cios, jakiego nikt wcześniej nie zadał w tak spektakularny sposób.