Nie od dziś wiadomo, że spółka w politycznej grze jest raczej wyrazem paniki i kurczowego chwytania się za współpartnera tylko po to, aby przetrwać na trudnym politycznym rynku.
Idealnie widać to na przykładzie PSL-u i partii Polska 2050 Szymona Hołowni. Odkąd te formacje zadeklarowały wspólną ścieżkę pod szyldem Trzeciej Drogi, zaczęły się z tego robić poważne problemy. O ile na szczeblu krajowym, czyli w tak zwanej dużej polityce, jest jeszcze nieźle, to czym dalej w las tym więcej przeszkód i partykularnych ambicji, które uniemożliwiają dobrą współpracę. Ostatnio Szymon Hołownia publicznie pochwalił Władysława Kosiniaka Kamysza i tworząc dość śliską atmosferę, mówił o nim w kategoriach wspaniałego przywódcy wojskowego, który poprowadzi nas przeciwko najeźdźcy ze wschodu.
Na tym jednak koniec tej wspaniałej wspólnoty, bo okazuje się, że przed wyborami samorządowymi jest więcej problemów i kłótni niż chęci do wspólnego startu. Na szczeblu sejmiku jeszcze jakoś to wygląda, bo udało się zmontować wspólną listę, ale znowu PSL musiał się posunąć i oddał pierwsze miejsce na liście w okręgu zielonogórskim.
To zresztą nie pierwsze posunięcie się PSL-u. Najpierw oddano miejsce do senatu w centralnym okręgu województwa lubuskiego, potem ludowcy oddali bez walki miejsce wicewojewody lubuskiego, nie mówiąc już o tym że PSL nawet nie chciał powalczyć o jedynkę na liście Poselskiej i Stanisław Tomczyszyn musiał ostro tyrać, żeby wejść z drugiego miejsca do parlamentu.
Ale do prawdziwej rozwałki dochodzi na szczeblu powiatów. W większości z nich Trzecia Droga nie idzie pod jednym szyldem. PSL postanowił rozegrać sprawę inaczej i sam zarejestrował komitet z tą wdzięczną nazwą. To wywołało ogromne konflikty w wielu powiatach bo partia Szymona hołowni nie ma po prostu struktur i ludzi, a tak naprawdę bliżej jej do Platformy, z którą w powiatach i gminach nie chcą za bardzo współpracować ludowcy. Nie mogąc pogodzić się z utratą nazwy Trzecia Droga, działacze Hołowni zaczęli grozić PSL-owi. Mają pretensje, że zarejestrowali komitet pod tą nazwą, do czego ich zdaniem nie mieli prawa. Pojawiły się nawet ostrzeżenia, że sprawa skończy się w sądzie za bezprawne użycie nazwy.
Jak więc widać miłości w obu formacjach nie ma. PSL musi mieć świadomość, że po wejściu do sejmiku razem z działaczami Polski 2050, straci kolejne gifty, a z fotelem wicemarszałka będzie musiał pożegnać się Łukasz Porycki albo Zbigniew Kołodziej. No chyba, że Platforma pozwoli na to, aby jej koalicjant miał w sumie więcej członków zarządu województwa lubuskiego niż ona sama. Ale w to jakoś trudno uwierzyć, tym bardziej że platforma najchętniej rządziłaby sama, bez jakiejkolwiek przystawki.