Gdy przed siedemdziesięcioma laty inicjowany był proces integracji europejskiej, ważną rolę w tym odegrali politycy chrześcijańsko- demokratyczni, jak Robert Schuman, Konrad Adenauer i Alcide de Gasperi. W tym czasie w kulturze nadal obecne były patriotyzm i chrześcijaństwo, stąd dosyć zrozumiałym było dla ludzi, że powinni poświęcać swe wysiłki na budowę takich struktur, w których ich wnukom i prawnukom będzie żyło się lepiej, bez zagrożenia koszmarem wojennym ani widmem głodu, co dopiero co stało się doświadczeniem Europejczyków.
Dzisiaj sporo się zmieniło i już nie jest łatwo znaleźć ludzi skłonnych do poświęcenia. W warunkach skrajnego indywidualizmu zanikają instynkty wzywające do wspólnotowego przeciwstawiania się zagrożeniom. Przeszkadza również narracja serwowana przez elity rządzące Unią Europejską, wedle której mieszkańcy kontynentu mają ufnie oddawać się pod opiekę oświeconej biurokracji, która najlepiej wie co jest dla każdego najlepsze i ma rozwiązania dla wszystkich problemów. W istocie ta biurokracja głównie zabiega o fundusze potrzebne na swe własne utrzymanie, tylko ludzie w swej ślepocie tego nie dostrzegają. Źródłem takich funduszy są zielone daniny, narzucane kontynentowi, jednak wcale nie służące finansowaniu badań nad nowoczesnymi technologiami, a jedynie etatów urzędniczych. Innym źródłem funduszy potrzebnych biurokracji do przeżycia są pieniądze od lobbystów wielkich organizacji gospodarczych. Rozmaite szczytne hasła o ratowaniu planety są zasłoną dymną maskującą to, by realizować czyjeś interesy gospodarcze.
Europa z łatwością otrząsnęłaby się z pijawek wysysających jej krew, gdyby w ludziach pulsowała skłonność do poświęceń. Póki tego brakuje, pijawki mogą spać spokojnie.
W takich czasach dla przeciętnego człowieka jest trudnym do zrozumienia, dlaczego Chrystus umarł na krzyżu. Sięgnąć do tego jest dobrym tematem politycznym za początku okresu wielkanocnego. Gdyby ożywić ducha Ewangelii, co w dziejach Europy wielokrotnie objawiało się w zorganizowanych działaniach obywatelskich na rzecz realizacji dobra wspólnego, wówczas rozwiązalibyśmy węzłowe polityczne problemy kontynentu. Równocześnie rozwiązalibyśmy ściśle związany z polityką problem dzisiejszej gospodarki, mało skutecznej ze względu na balast jakim w niej stanowi dominacja wielkich organizacji. Rozwiązalibyśmy wewnętrzne trudności rodzin, w których zanika duch służby i co prowadzi do zapaści demograficznej. Śmierć Chrystusa na krzyżu oraz wynikające z niej zwycięstwo to dobry punkt wyjścia dla programów naprawy Unii Europejskiej oraz rozmaitych naszych instytucji społecznych.
Gdzie w ludziach istnieje ochota na poświęcenia, tam rozkwitają relacje i na ich bazie rodzi się rozwój gospodarczy. Sukces państw- tygrysów, na przykład w Azji, wynikał z powszechnej tam skłonności do poświęceń. To samo stało się przyczyną obecnego sukcesu polskich przedsiębiorców, którzy żyły sobie wypruwali w budowaniu swoich firm. Jednak gdy panuje kultura skrajnego indywidualizmu, zdobyte zyski przeznacza się na przejadanie, a nie na budowę kapitału społecznego, potrzebnego dla ochrony przed zagrożeniami. Gdzie społeczeństwa są nie zorganizowane, tam przyjdzie ktoś większy, kto po kolei będzie rozdeptywać naszych lokalnych przedsiębiorców, a na koniec wszystkich zacznie wyciskać jak cytrynę.
We Wrocławiu mieszka wiekowy już Stanisław Gebhardt, niegdyś bliski współpracownik Schumana i Adenauera. W swej książce „Europejska szachownica” wspomina: „Pierwsze wyzwanie skierowaliśmy przeciw marksistowskiemu materializmowi, a więc uderzając w filozoficzny i ideologiczny fundament komunistów. To była wielka rola naszej organizacji wytyczającej w tej walce swoje największe działo, a więc system wartości chrześcijańskich. To było otwarte zderzenie dwóch systemów aksjologicznych, a więc materializmu z metafizyką”.
Na początku okresu wielkanocnego warto sobie przypomnieć, jakimi narzędziami winniśmy dziś wojować z neo-marksistami rozpanoszonymi po instytucjach Unii Europejskiej. Materializmowi winniśmy przeciwstawiać metafizykę.