Zamach na byłego prezydenta USA, Donalda Trumpa, to wydarzenie dużej wagi. Kandydat Republikanów przeżył, a Demokraci mają duży problem. Te kilka strzałów obnażyło system, który do perfekcji opanował niszczenie człowieka, który do niego nie pasował.
Bez względu na wyniki dochodzenia amerykańskich służb, dopiero teraz wielu przejrzy na oczy. Zrozumieją, że Donald Trump był pod ostrzałem od zawsze. Strzelali do niego dosłownie wszyscy, ponieważ w trakcie swojej prezydentury naruszył wiele interesów, także tych europejskich. Na scenie krajowej byli to prokuratorzy, sędziowie, opłacani oskarżyciele, celebryci oraz „autorytety”. Nie brakowało „snajperów” w Europie.
Dość przypomnieć, że był i nadal jest oskarżany o prorosyjskość, choć to właśnie on nałożył sankcje na niemieckie firmy budujące Nord Stream 2, a prezydent Joe Biden je cofnął. Można wymieniać bez końca. Nawet w relacjach z ostatniego szczytu NATO, więcej wspominano o Trumpie, niż o Władimirze Putinie. Wyrażano zaniepokojenie perspektywą zmiany włodarza Białego Domu. Straszono nim i kreowano kolejne propagandowe łatki. W tym kontekście, fizyczny zamach na byłego prezydenta nie był odosobnionym wydarzeniem, ale finałem i „wyższym poziomem” akcji oskarżania Trumpa o wszystko.
Nie minie wiele czasu, a lewicowo-liberalne media zaczną manipulować całym wydarzeniem w Pensylwanii. Nie po to, robiono z Donalda Trumpa faszystę i przygłupa, aby teraz mu współczuć. Tak samo służby, choć dały ciała i wciąż otwartą jest kwestia motywacji takiej postawy, nie będą śpieszyły się z wyjaśnieniami. Nie po to, cały aparat amerykańskiego państwa pracował, aby wsadzić Trumpa do więzienia, by po nieudanym zamachu, dać mu argumenty na to, że system chce go wyeliminować. O tym wiedzą wszyscy, ale nikt tego nie pokwituje.
Winę za każdą kropelkę krwi Trumpa ponoszą politycy amerykańskiego mainstreamu, a także agresywne media tego obozu. Wypisz, wymaluj – sytuacja w Polsce. „Koalicja 13 grudnia” oraz „polski” TVN, „Gazeta Wyborcza” czy ONET. Ich modus operandi, to szczucie, obniżanie wiarygodności, kłamstwa oraz insynuacje. Jak się coś wydarzy, to nawołują do refleksji i opamiętania, aby dwa dni później kłamać dalej. Niewiele jest rzeczy łączących Trumpa z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, ale ta jedna – brutalne ataki na nich przez bezczelne kłamstwa, to oczywistość. Obaj reprezentują wartości konserwatywne, są przeciwnikami aborcji oraz nielegalnej emigracji.
To nie podoba się wielu. Na każdym kroku potwierdza się teza, że proces rugowania wartości konserwatywnych nie jest czymś spontanicznym. „Walczcie, walczcie, walczcie” – krzyczał do swoich zwolenników zakrwawiony Donald Trump. Ta droga wydaje się jedyną i ostateczną, także w Europie i w Polsce.