Nie będzie wspólnej listy w wyborach samorządowych złożonej z kandydatów Koalicji Obywatelskiej i Nowej Lewicy. Donald Tusk ogłosił, że zakończył rozmowy w tej sprawie, a Koalicja Obywatelska sama pójdzie do wyborów samorządowych. Takie postawienie sprawy przez Tuska jest określane w środowisku bokserskim jako nokaut.
Ten tuskowy lewy prosty w jednej sekundzie rozłożył bowiem lewicę na łopatki. Po tym strzale ciężko przypuszczać, aby partia złożona z postkomuny i tęczowego bractwa, odniosła jakikolwiek sukces w najbliższych wyborach. Tusk rozegrał Czarzastego i Biedronia w typowy dla siebie sposób. Najpierw przez kilka tygodni mówiąc o tym, jak ważna jest lewica i jej postulaty, następnie mamił ją wspólną listą do sejmików i pozostałych samorządów, a na koniec, gdy lewacka ekipa nie była już potrzebna odciął im po prostu tlen, kierując lewy prosty w sam środek lewicowego podbródka.
Oczywiście ta akcja nie powiodła by się bez przygotowania. Dlatego od kilkunastu dni słyszymy o zmianach w prawie aborcyjnym. Wcześniej Tusk załatwił przegłosowanie ustawy o in vitro, a ostatnio na tapecie była pigułka “dzień po” od 15 roku życia. Te wszystkie postulaty głosiła wcześniej bardzo mocno właśnie lewica i wydawało się że będą to hej flagowe projekty.
Dziś już wiemy, że Tusk najpierw podkradł te pomysły, przeprowadził skutecznie przez sejm i to on jest dziś twarzą lewicowych pomysłów. Jeśli wyborcy widzą w nim skutecznego polityka, który wdraża w życie ich postulaty, to po co im w ogóle lewica i zapewne z takiego punktu widzenia wyszedł też sam przewodniczący Platformy i premier w jednej osobie.