Umowa z Mercosurem. Samobójstwo Europy!

To nie jest kolejna unijna umowa do odfajkowania, którą można potraktować jak wiele innych. Stawką jest coś znacznie większego niż tylko rolnictwo – choć dla Polski właśnie ten sektor jest szczególnie narażony. Jeszcze niedawno, w cieniu francuskich ambicji blokowania kontrowersyjnego porozumienia, wydawało się, że negocjacje mogą zakończyć się impasem. Dziś jednak, po 25 latach rozmów, porozumienie z Mercosur jest już niemalże faktem dokonanym.

Zarówno prezydent Brazylii, Luiz Inácio Lula da Silva, jak i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen patrzą na finalizację tej umowy z niezmąconym optymizmem. Dla nich to krok w stronę “świetlanej przyszłości” handlu, podczas gdy dla wielu rolników w Europie brzmi to raczej jak zapowiedź nadchodzących problemów. Umowa handlowa, która stworzyłaby rynek liczący 800 milionów ludzi, odpowiadający za jedną piątą światowego PKB i zniosłaby cła na towary od wołowiny po samochody, jest najwyższym priorytetem dla von der Leyen i jej ojczyzny, Niemiec – zauważa dziś opiniotwórczy portal Politico.

W dniach 7-9 października w Brasilii odbyła się kolejna runda negocjacji w sprawie umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a krajami Mercosur. Celem jest sfinalizowanie porozumienia do szczytu G20, który odbędzie się w połowie listopada w Rio de Janeiro. Niemcy, jako główny promotor tej umowy, widzą w niej nie tyle okazję, co desperacką próbę ratowania swojego handlu i zagwarantowania sobie dostępu do południowoamerykańskich surowców. W obliczu spowolnienia gospodarki Berlin stawia na południowe rynki jak na ostatnią deskę ratunku, niezależnie od tego, jakie konsekwencje mogą ponieść inne kraje Unii. Niemiecki egoizm po raz kolejny triumfuje nad interesem całej Europy.

W styczniu prezydent Macron, pod presją protestujących francuskich rolników, zdołał na chwilę wstrzymać negocjacje. Dziś jednak taki manewr wydaje się mało realny. Po ponownym zatwierdzeniu Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącej Komisji, wygląda na to, że czuje się ona w pełni swobodna do forsowania kontrowersyjnego porozumienia. Polska nie ma tu wiele do zyskania, a nasz sektor rolny – zwłaszcza producenci wołowiny i drobiu – mogą znaleźć się na straconej pozycji. Umowa z krajami Mercosur otwiera unijny rynek na import tanich, południowoamerykańskich produktów rolnych, które często nie spełniają surowych norm UE. To nie tylko groźba poważnych zaburzeń na rynku europejskim, ale także realne zagrożenie dla konkurencyjności i przetrwania lokalnych gospodarstw, które mogą nie przetrwać tej nierównej walki.

Ta umowa będzie dla europejskiego rolnictwa tym, czym był koń trojański dla przeciwników Greków: zgubnym podarunkiem, który przyniesie więcej szkody niż pożytku. Niestety, europejskie elity już dokonały wyboru. Europa, która przez lata osiągnęła wiele w dziedzinie rolnictwa, teraz składa to wszystko na ołtarzu interesów państwa, które zdaje się specjalizować w sprowadzaniu na kontynent kolejnych problemów. Rolnictwo dla eurokratów stało się wrogiem nie mniejszym niż naród, rodzina czy suwerenność.

W Polsce tymczasem dyskutujemy o czymś zupełnie innym. Owszem, łamanie przez rząd prawa, nieudolność w usuwaniu skutków powodzi oraz krocząca dyktatura to poważne tematy. Ale gdy upadnie polskie rolnictwo, trudno będzie obronić cokolwiek innego.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *