W „Autobiografii” Kornela Morawieckiego umieszczone są słowa: „Od początku normą w Trzeciej Rzeczypospolitej było przynajmniej kilka tysięcy złotych emerytury dla esbeka, który dla Polski zasłużył się wybijaniem zębów patriotom. A dla tych, których zgnojono za walkę o wolną Polskę, czasem wręcz głodowa zapomoga. Samo dostrzeżenie tego faktu największe gazety od 1989 roku przez długie lata nazywały oszołomstwem, żądzą zemsty, przejawem nienawiści, zoologicznego antykomunizmu, „polowaniem na czarownice”. A ja po prostu nie wiem, jak mam wytłumaczyć uczniom czy studentom, że opłaca się być uczciwym, że warto być z walczącymi o słuszną sprawę, a nie ze zdrajcami. Nie wiem jak można uzasadnić fakt, że emerytury oprawców są kilkakrotnie wyższe od emerytur ich ofiar. (…) Na takim ładzie moralnym niczego zdrowego nie da się zbudować. Nie ma więc niczego dziwnego w tym, że takim sposobem upowszechniono postawy cyniczne, wyhodowano obojętność na interes społeczny czy narodowy. Zanik postaw patriotycznych, obywatelskich, zanik w ogóle przywiązania do ojczyzny jest w znacznej mierze efektem tego ładu moralnego, jaki wypoczwarzył się w 1989 roku. Z transformacji ustrojowej zwycięsko wyszła tylko jedna grupa społeczna: komunistyczna nomenklatura. Przeobraziła się w elitę finansową”.
Powyższy passus warto było tu przytoczyć, bo młodzi czytelnicy mogą nie wiedzieć, jak wyglądały początki polskiej niepodległości po roku 1989. Istotne było, na co zwracał uwagę Kornel, że owocem brudnych gier politycznych stało się upowszechnianie postaw cynicznych i hodowanie obojętności na interes społeczny czy narodowy. Taka sama będzie cena gier obecnie prowadzonych przez ekipę Donalda Tuska, z łamaniem prawa i przyzwoitości, z oszukiwaniem wyborców, jak w przypadku „babciowego” które ma być, ale w takiej formie, by nie opłacało się z niego korzystać. Rządzący nie mają honoru powstrzymującego ich przed wysyłaniem prowokatorów w szeregi protestujących rolników po to, by później dyskredytować te protesty. Jednak ich nieprawość odtąd będzie rodziła dalsze nieprawości oraz szerzyła pogardę dla przyzwoitości czy szlachetności. Na naszych oczach, analogicznie co po roku 1989, odbywa się przyspieszony kurs edukacji obywatelskiej popularyzujący postawy cyniczne. I to my będziemy odtąd żyli w społeczeństwie tak wyedukowanym.
W początkach lat trzydziestych polski ekonomista, prof. Leopold Caro, w swej książce „Solidaryzm” pisał o ogromnej roli, którą winni odgrywać liderzy, wyjątkowo uzdolnieni i uszlachetnieni, z których każdy wyróżnia się na tle tłumu, którego „życie ogranicza się do zaspokajania poziomych, somatycznych pożądań – jednak kocha go, troszczy się oń, nawet poświęca dla niego, widząc w nim braci młodszych, zdolnych przy sprzyjających okolicznościach do osiągnięcia wyżyny, jaką sam zdobył – może pragnąc, by w myśl tej samej zasady, wyższe i doskonalsze od niego istoty, jeśli żyją poza człowiekiem gdziekolwiek, równie życzliwie i po bratersku traktowały jego czasową niższość – oto właśnie krzepiąca rękojmia nieustannego, wiecznego rozwoju ludzkości”. Caro tu miał na myśli wybitnych ludzi pracujących na rozmaitych miejscach organizmu narodowego, których łączy przyjmowanie postaw służby bliźnim. Pisał: „Prawdziwi ci bohaterowie nagrodę najpełniejszą znajdują nie w spóźnionej i niepełnej wdzięczności ludzkiej, ale w samem dokonaniu swych czynów. Nie spełniać ich nie mogą, jak nie może nie przebić powłoki ziemi roślina, której ziarno tkwi w jej wnętrzu. Nie dla czyich pochwał czy zachwytów snobów następnej a choćby współczesnej generacji czynili, czynią i czynić będą to, czego chluba i odblask, owoce i skutki płyną na rzecz wszystkich. Czynią, bo muszą, bo nie czynić lub czynić inaczej nie mogliby”.
Wbrew Tuskowi próbujmy wskrzeszać tak opisane postawy polskich społeczników z początków XX wieku, nie znających cynizmu. O to też chodziło Kornelowi Morawieckiemu, w swoim czasie postulującemu, by w Polsce wprowadzać ustrój solidaryzmu.