Wybory w USA

Tuż przed wyborami w Stanach Zjednoczonych Telewizja Republika pokazała uroczą hipopotamkę karłowatą (Choeropsis liberiensis), która w teście wyboru zwycięscy, zdecydowanie przytruchtała do zestawu owoców z napisem Trump i go zjadała. Znaczy się owoce, a nie Trumpa.

Przekonany tym widokiem postanowiłem pójść do kościoła. Do kościoła , aby się wyspowiadać i przyjąć komunię świętą. To wydało mi się niezbędne, abym mógł bez uszczerbku dla moralności i psyche, obejrzeć transmisję z wieczoru wyborczego w TVN. Byłem bowiem pewien, sądząc po zdecydowaniu hipopotamki, że Donald Trump ma zwycięstwo w kieszeni, a nawet jeśli nie, to spowiedź i komunia zawsze się przyda.

Usiadłem przed telewizorem, uprzednio, dla pewności, kropiąc go wodą święconą, uzyskaną przy okazji spowiedzi, a także z krzyżykiem w dłoni. Co za widowisko! Ta rozpacz, niedowierzanie i bezradna próba ukrycia się za chłodnym, bezstronnym profesjonalizmem. Ten marsz żałobny Chopina w tle. A wszystko to dlatego, ponieważ hipopotamka miała rację. Wybory wygrał Donald Trump. Wygrał biały mężczyzna, który w czasie kampanii wyborczej głosił horrendalne tezy o tym, że są tylko dwie płcie, usunięcie ciąży jest tragedią, a nie prawem reprodukcyjnym, a tranzycja jest ciężkim okaleczeniem ciała, za które sprawcę należy wsadzić do kryminału.

I ta pogarda dla, głoszonej z religijną czcią, tezy o antropocentrycznym pochodzeniu zmian klimatycznych, wsparta, już całkiem nie do zniesienia, hasłem „drill, baby, drill”. I to bolesne pytanie bez odpowiedzi. Jak Amerykanie mogli wybrać człowieka, który ukrzywdził niewinne dziewczę o wdzięcznymi pseudonimie Stormy Daniels? Ksenofoba, który mówił, co za horrendum, że uszczelni granice, a tych, co wdarli się do Ameryki, deportuje. I do tego stanął do walki z drobną, czarnoskórą, niewiastą, której bezlitośnie i, absolutnie bez słuszności, wytykał liczne mankamenty  intelektualne i kłamstwa. Ksenofob, mizogin, który rozwój gospodarczy kraju śmiał przedkładać nad ideologię LGBT.

Tak, gospodarzom programu wyborczego w TVN było ciężko. Pojawił się też funkcjonariusz Piasecki, który w wywiadzie z byłym prezydentem Kwaśniewskim, z niepokojem pytał jaki wpływ niewłaściwy wybór w USA będzie miał na nadchodzące wybory prezydenckie w Polsce. Odpowiedź nie była niestety pocieszająca, chociaż – jak to zwykle u polityka – mocno pokrętna. Pokazano też wystąpienie ambasadora Brzezińskiego, ideologicznego kumpla Tuska, który z grobową miną mówił coś o wiecznej przyjaźni amerykańsko-polskiej. Było mu wyraźnie ciężko, ale się nie jąkał. Wyłączyłem telewizor, a ponieważ transmisję  w TVN oglądałem gdzieś od czwartej rano, poszedłem spać. Spałem spokojnie. Spowiedź, woda święcona i krzyżyk zrobiły swoje. Obudziłem się wypoczęty.

Dowiedziałem się, że trzy największe instytucje badania opinii społecznej w Ameryce wskazały Kamelę Harris jako zwyciężczynię. Okazuje się więc, że podobnie jak w Polsce, mogą nabajdurzyć bez odpowiedzialności, biorąc za to kawał grosza. Mam zatem propozycję. Oferuję przepowiadanie wyników wyborczych z precyzją nie gorszą od tej prezentowanej przez „renomowane” instytuty badawcze w Polsce, ale za połowę stawki tychże. Chcę lojalnie uprzedzić, że nie dysponuję hipopotamką karłowatą (Choeropsis liberiensis),  mogę za to, na wyraźne żądanie zamawiającego, zastąpić ją żółwiem błotnym (Emys orbicularis) i sałatą w miejsce owoców egzotycznych. Zapraszam do składania zleceń.

                                                                                               Bogdan Staworko

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *