To co wydarzyło się w Brukseli, to dopiero początek procesu, którego celem jest stłumienie konserwatywnego głosu w Europie. Belgijska policja pod wymyślonym pozorem, przerwała konferencję europejskich konserwatystów.
W wydarzeniu National Conservatism brał udział były polski premier, Mateusz Morawiecki, a oprócz niego w ciągu najbliższych dwóch dni mieli wystąpić m.in.: premier Węgier Viktor Orban, była szefowa brytyjskiego MSW Suella Braverman, francuski pisarz i kandydat na prezydenta Eric Zemmour, a także niemiecki kardynał Gerhard Müller.
Już w trakcie trwania wydarzenia, do sali gdzie obradowali uczestnicy, wtargnęła belgijska policja, aby poinformować zebranych o przerwaniu imprezy. Miało to się odbyć z powodu możliwości zakłócenia porządku publicznego”, jak to wyjaśnił jednemu z belgijskich dziennikarzy, funkcjonariusz policji. Policja poinformowała organizatorów, że popołudniu odbędzie się kontrmanifestacja przeciwników tego typu wydarzeń i to „może wywołać zamieszki”.
Czy to był pretekst?
W rzeczywistości mógł to być pretekst, ponieważ o możliwości przerwania konferencji belgijskie media informowały na długo zanim ona się rozpoczęła. Początkowo miała się odbyć w prestiżowej Concert Noble w Brukseli, ale zarządzający salą poinformowali w weekend o odwołaniu wydarzenia. Niektóre media wskazywały, że stał za tym socjalistyczny burmistrz Brukseli Philippe Close.
To tylko potwierdza, że jej przerwanie we wtorek, to kolejny element tłumienia konserwatywnego głosu w Europie. Dzieje się to na dwa miesiące przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, gdy większość sondaży – w tym te zamawiane przez europejskie instytucje – wskazuje na wzrost poparcia dla sił konserwatywnych. Oznacza to, że obecnie sprawujący w PE władzę nie mogą liczyć na powtórzenie wyniku sprzed pięciu lat, a bardziej donośny będzie głos konserwatystów.
Przypomnijmy, już w 2019 roku doszło do istotnej zmiany w PE. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat, dwie największe partie – socjaliści i chadecy, nie mogli stworzyć większości. Potrzebowali do tego wsparcia od liberałów i zielonych.
– Brukselska policja otrzymała od socjalistycznego burmistrza polecenie zamknięcia narodowo-konserwatywnej konferencji NatCon Brussels 2, gdzie reprezentuję Ordo Iuris – napisał na portalu X, adwokat Nikodem Bernaciak. Teraz, organizatorzy poszukują miejsca, gdzie mogłaby się odbyć druga część konferencji w środę.
Polacy czują, że coś tu nie gra
Cała sytuacja pokazuje, że siły lewicowo-liberalne w Europie, właśnie spuściły nogę z hamulca i zamierzają dodać gazu na ostatniej prostej. To wymaga wyparcia konserwatywnego głosu. Nie tylko z głównego nurtu dyskusji, ale również z prestiżowych miejsc. Chodzi o to, aby konserwatyzm kojarzył się z marginesem. Niepotrzebnie, ponieważ Unia Europejska jest pojemna, a jej wartością powinna być różnorodność opinii i poglądów.
Czy ten cel uda się osiągnąć? Nie bez znaczenia są dwa ważne sondaże, które pojawiły się w ostatnich godzinach. Pierwszy, który został wykonany przez think tank More in Cammon, a z którego wynika, że chociaż 57 proc. Polaków uważa członkostwo Polski w UE za wartość dodaną, to już jedna trzecia badanych jest w tej kwestii obojętna: nie uważa, że jest do dobre, ani też złe. Tylko jedna dziesiąta Polaków uważa obecność naszego kraju za coś złego.
I chociaż Polacy są raczej euroentuzjastami, to z tego samego sondażu wynika, że nie czują, aby głos ich kraju był w Europie szanowany. Taką opinię wyraziło w badaniu aż 47 proc. badanych. Co ciekawe, jedna piąta badanych jest o tym wręcz przekonana. Bez wątpienia, tego typu wydarzenia, jak dzisiejsze w Brukseli, nie poprawią pozytywnej opinii Polaków o
Właśnie dlatego, ważny jest też inny sondaż z dzisiejszego dnia, ten dotyczący preferencji wyborczych. OGB Pro (Ogólnopolska Grupa Badawcza) opublikował wyniki badania z którego wynika, że Prawo i Sprawiedliwość wróciło do roli lidera, uzyskując 34, 75 proc. poparcia tj. o 1,41 proc więcej od Koalicji Obywatelskiej. Na dwa miesiące przed wyborami, nie jest to dla KO dobra wiadomość.