Każdy racjonalnie myślący obywatel, podkreślam słowo obywatel, rozumie to, że żadna władza nie powinna przed nim niczego ukrywać. Bo chociaż obywatele scedowali na władzę prawo do decyzji w kwestii państwa, czyli interesu zbiorowego, to władza nie może ukrywać przed obywatelami swoich decyzji. Rzecz jasna istnieje sfera decyzji wyjętych z tej ogólnej zasady, ale zbyt wielki zakres niejawności może być dla obywateli zagrożeniem. Wolna prasa działając w imieniu obywateli ma obowiązek ograniczać sferę decyzji niejawnych. Tym samym wolna prasa jest ważnym aspektem pojęcia obywatel, jako świadomego podmiotu wybierającego swoją władzę. Bez dostępu do informacji o tym co robi władza członek społeczeństwa nie jest obywatelem, ale poddanym. Poddanym, którego wybór władzy, która go ma reprezentować, nie jest świadomy. I z tego właśnie względu nie ma jako obywatel wpływu na decyzje podejmowane w jego imieniu przez władzę. Władza bez kontroli, siłą rzeczy alienuje się od wyborców i robi co jej się żywnie podoba.
Zatem racjonalnie myślący obywatel rozumie, że niezależnie czy rządzi władza, którą wybrał, czy władza którą wybrała inna większość, korzystnym dla niego jako obywatela jest, aby władza niczego przed nim nie ukrywała. Z tego punktu widzenia, obywatel, podkreślam obywatel, widzi swój interes i swoje bezpieczeństwo w istnieniu mediów opozycyjnych wobec władzy. Więcej, media sprzyjające władzy obywatel powinien traktować z dużą nieufnością. Powinien podejrzewać je, że skażone są stronniczością, że informują wybiórczo tak, aby władza miała szersze możliwości ukrywania swoich decyzji i niewygodnej prawdy. Monopolizowanie medialnego przekazu z istoty rzeczy stanowi zagrożenie dla wszystkich obywateli, niezależnie od ich sympatii politycznych. I paradoksalnie większe dla zwolenników władzy, bo władza, która zmonopolizowała przekaz medialny, jest dla nich zagrożeniem podwójnym, bo do swoich niejawnych działań, wykorzystuje zaufanie swoich wyborców. Oszukuje ich zatem znacznie bardziej, jak swoich przeciwników. Bo przeciwnicy władzy, jej nie ufają i są bardziej skorzy do doszukiwania się informacji, które władza pragnie ukryć.
To dosyć oczywiste mechanizmy i dosyć oczywista logika. Dlatego dziwi przekonanie, że przejęcie mediów przez władzę, jej wyborcy traktują jako swój sukces. Ulegają partyjnej nienawiści i nie chcą przyjąć do wiadomości, że władza ukrywając swoje działania może działać na niekorzyść obywateli, w tym także na niekorzyść swoich zwolenników. A przecież „prawdziwa cnota krytyki się nie boi” i medialna krytyka władzy jest dla obywatela częścią jego wolności. Podkreślam dla obywatela.
Poddany to inna kategoria członka społeczeństwa. I widać z radości wyborców, cieszących się zemstą obecnej władzy nad władzą poprzednią i niszczeniem medialnego pluralizmu, że nie chcą być obywatelami, a jedynie poddanymi, godzącymi się bezwolnie i bezrefleksyjnie na to, co z nimi zrobi władza, którą wybrali, a której nie chcą kontrolować.