Kwestia impretacji…

Joanna Kołaczkowska, w jednym ze słynnych skeczów kabaretu Potem, grając rolę dość nielotnej studentki zdającej egzamin, na jedno z pytań dopytującego ją profesora, odpowiada, że jest to kwestia impretacji. W tej zniekształconej frazie, która można by powiedzieć jest swoistą parafrazą dobrze znanej kwestii: kwestii interpretacji, jak w krzywym zwierciadle podbita jest ta rzecz o indywidualizowaniu rzeczy takimi jakie one są w rzeczywistości. Jeden z filozofów mówi, że nie jest możliwe, żeby rzeczy nie były tam, gdzie są. Można to śmiało rozciągnąć i stwierdzić, że nie jest możliwym, aby rzeczy nie były takimi, jakimi są. To prawda. To pewne. Dopóki nie pojawi się kwestia impretacji

Tej, dość prostej w swoim założeniu, a złożonej w mechaniźmie postrzegania rzeczywistości teorii nic nie jest w stanie się oprzeć. Gdy kwestii impretacji podlega środowisko ludzkiego bytu, wszystko jest naruszalne, wszystko staje się nienormatywne. Jedyną normą jest bowiem kwestia impretacji. Skoro zaś wszystko jest impretowalne, to nie ma już niczego, co jest pewne. Znikają wszelkie normy, a filozoficzne pewniki tracą znaczenie. Skoro więc nic nie jest pewne, to nie jest pewne, czy rzeczy są tam gdzie są, w czasie i przestrzeni, a nawet nie jest pewne, czy są takimi jakimi są. Być może, a nawet na pewno, zgodnie z kwestią impretacji, są one zupełnie inne, niż nam się wydają, a najprawdopodobniej, to ich w ogóle nie ma. 

Takiej eksplozji filozoficznego podejścia do życia społecznego, ze wszystkim czym ono jest w swoich odcieniach politycznych, instytucjonalnych, zbiorze różnorodnych relacji, doświadczamy ostatnio w Polsce. Od momentu przejęcia władzy przez koalicję pod przewodnictwem Donalda Tuska, wszystko stało się kwestią impretacji. To, co było pewne i jednoznaczne przestało istnieć. Jak mówił bohater filmu Marka Koterskiego „Już nic nie jest pewne i jasne, tylko jakby jasne”. Zniosła nam pewność i obiektywność kwestia impretacji. Sprawa przejęcia telewizji w oparciu o kodeks spółek prawa handlowego jest tego najlepszym przykładem. Bo dziś, nie stosuje się prawa takim jakie ono jest, tylko takim, jak my je rozumiemy. Kwestia impretacji. I tyle. Wszystko można tym dziś wytłumaczyć, obejść, znieść, zmienić. Nie ma niczego pewnego, ani jednoznacznego. Wszystko unosi się w świecie swoistej przenośni.

Kwestia impretacji, a nawet interpretacji jest dobra w literaturze, nawet pożądana. W życiu codziennym, nawet jeśli na początku brzmi zabawnie, staje się nie do zniesienia. Świat podlegający interpretowalności, w swoich zasadach i odwiecznych prawidłach, korodowany przez impretację, wcześniej czy później musi upaść. Na kwadratowych kołach nie da się toczyć wozu. Dla życia ludzkiego im mniej metaforyki, a więcej jednoznaczności, tym lepiej. Co by dziś powiedział Diogenes z Synopy, Marek Aureliusz, Mikołaj Kopernik, Isaac Newton czy Albert Einstein, gdyby przedstawić im kilka impretacji z naszej rzeczywistości? Złapali by się za głowę? Popukali? Czy nie uwierzyli, że człowiek może sobie, w czasach pokoju i na własne życzenie, zgotować taki los. 

Do sklepu meblowego przyszła rodzina. Zażyczyła sobie noclegu. Ochroniarz odmówił wskazując, że to jest sklep meblowy, a nie hotel. Co usłyszał? Usłyszał, że rodzina identyfikuje się jako kanapy. Wszystko jest przecież kwestią impretacji. Donald Tusk podjął ryzykowną grę. Trawestując ewangeliczne zawołanie Jezusa z siódmego rozdziału księgi Mateusza chciałoby się przestrzec: Nie impretujcie, abyście nie byli zimpretowani. A tak się może przecież zdarzyć, bo gdyby sparafrazować powiedzenie polskie, to… impretował Donald razy kilka…

fot.Pixabay

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *